Ronnie
- Proszę Cię, kup mi ten sweterek - jęknęła do
mnie błagalnie Maggie, leżąc na moim łóżku i patrząc się na modowe czasopismo.
- Okay, ty płacisz, ja stawiam - zaśmiałam się
cicho.
Siedziałam na łóżku, oparta o jego wezgłowie, z
laptopem w ręku. Przeglądałam jakieś sklepy internetowe, które znajdowały się
również w Nowym Jorku. Planowałam iść z Maggie na zakupy. Niestety ona wybrała
czasopismo, gdzie omawiane były ubrania od projektantów. Jej nogi były na
przeciwko mnie a głową leżała na końcu łóżka. Nagle opuściła gazetę na brzuch,
patrząc się teraz w sufit.
- Mówiłaś mi, że spotkałaś się z Justinem - mówiła
podekscytowana - I jak było? Do tej pory mi nie opowiedziałaś!
Nie myślcie, że dopiero się jej o tym
przypomniało. Po prostu pytała już wiele razy, ale ja się wykręcałam.
- Dobrze - westchnęłam.
Sama wiedziałam, że nie powiedziałam tego dość
przekonująco. Niestety znowu przypomniał mi się nieziemski pocałunek z jego
udziałem. To był dla mnie szok i rozkosz w jednym. Nigdy się tak nie całowałam.
Zawsze to były niewinne i krótkie pocałunki. Nadal do końca nie wierzę, że to
zrobił. Wtedy cały koniec dnia i całą noc o tym myślałam. Nawet śniło mi się
coś z nim... nie ważne. W sumie to scena po wczorajszym zdarzeniu wyglądała
tak:
- Trochę mi teraz głupio - podrapał się po karku i
odwrócił głowę w inną stronę.
Nadal nic nie mówiłam, stojąc jak niewzruszona.
Pomijając to, że w środku moje ciało dosłownie eksplodowało.
- Odwieść Cię? - zwilżył wargi i wreszcie odważył
się na mnie spojrzeć - Odwiozę - odpowiedział szybko za mnie.
Chciał mnie chwycić za rękę i pewnie pociągnąć w
tamtą stronę, ale tylko kiedy znajdowała się parę centymetrów do mojej, nagle się ocknął i ją cofnął.
Teraz będzie się mnie brzydził?
Pokazał brodą na znak, żebyśmy już ruszyli.
Zamrugałam powiekami, jakbym się właśnie obudziła i dołączyłam do niego, idąc
teraz przy nim. Schował ręce do kieszeni bluzy i cały czas patrzył przed
siebie.
Całą późniejszą drogę już nie odezwaliśmy się do
siebie ani słowem. To było dziwne. Tylko na końcu pożegnał się ze mną, mówiąc
zwykłe 'Cześć'. Oczywiście odpowiedziałam mu, a przy tym zamiast patrzeć na
jego oczy to mój wzrok mimowolnie zleciał na jego wargi. Założę się, że to
zauważył.
Nawet teraz mam przed oczami jego usta.
Zazdrościłabym każdej dziewczynie, która ich dotknęła a teraz zazdroszczę nawet
sobie i wiem, że to nienormalne. Nie odzywał się do mnie od naszego ostatniego
spotkania. Jest piątek a ja nie rozmawiałam z nim od prawie sześciu dni.
SZEŚCIU.
- Wiesz, że Tobie nie wierzę - mruknęła -
Szczególnie, jak mówisz takim tonem.
- No dobra - powiedziałam poddając się. Odłożyłam
laptop i usiadłam prosto, krzyżując nogi.
- Czyli jednak coś się stało? - nie zmieniała
swojej pozycji.
- Tak ale... obiecaj, że nie zareagujesz na to
tak, jakbym ja tego nie chciała - odparłam spokojnie.
- Mów nooo - była niecierpliwa, i to bardzo.
- Już, spokojnie - westchnęłam ponownie i zapadła
chwilowa cisza, ale wreszcie się wzięłam w garść i powiedziałam - Justin mnie...
Justin mnie pocałował.
Po tych słowach słyszałam tylko nasze oddechy. No
i jeszcze jakieś szmery krzeseł z kuchni, przez zamknięte drzwi. Maggie
podniosła swój tułów i spojrzała mi głęboko w oczy. Przygryzłam nerwowo wargę.
- Mówisz prawdę? - szepnęła.
- A czemu miałabym kłamać? - zaczęłam bawić się
palcami u dłoni.
Nagle na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
No nie, zaczyna się.
- Tak! - pisnęła zadowolona i rzuciła się na mnie
z uściskiem.
Ledwo utrzymałam się w pozycji siedzącej. Szybko
odsunęła się ode mnie i zadowolona zaklaskała w dłonie.
- Jejku - zakryła usta - Szczęściara z Ciebie!
Widać, że i ona nie mogła do końca w to uwierzyć.
- No nie wiem - nie pokazywałam po sobie żadnego
zadowolenia.
- Ale coś się stało? - zmarszczyła brwi - Źle
całuje? Zaraził Cię czymś?
- Nie, nic z tych rzeczy - pokręciłam głową. Jak
to zarazi? - Tylko że...
- Tylko, że co?
- On tego nie chciał... tak mi się wydaje.
- Czemu niby miał nie chcieć? - nadal była
zdziwiona.
- Bo po tym wszystkim powiedział, że nie powinien
był tego zrobić - przygryzłam wnętrze policzka.
Popatrzyła na mnie badawczo.
- Na pewno?
- Eee... tak.
- Chodzi o to czy wyjaśniliście to sobie -
westchnęła - Nie załamuj się od razu, może miał jakiś inny powód a nie na
przykład to, że się mu nie podobasz. Inaczej przecież by Ciebie nie
pocałował. - wytłumaczyła.
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami i opadłam
tułowiem na łóżko - Już nic nie wiem.
- Weź się w garść - potrząsnęła moimi ramionami,
uśmiechając się.
Nagle zaczął dzwonić mi telefon.
- Podaj mi - jęknęłam leniwie do niej, ponieważ akurat przy której
leżał.
Wywróciła oczami i zrobiła to. Zobaczyłam, że
numer był dla mnie nieznany. Przygryzłam delikatnie wargę i wybrałam zieloną
słuchawkę.
- Halo? - powiedziałam cicho.
- Ronnie? Tu Ian - odezwał się męski głos.
Ian? Dlaczego?
- Hej? - brzmiało to bardziej jak pytanie.
- Mam Twój numer od Justina - sprostował - Chodzi
o to, że dzisiaj jest u mnie domówka i mogłabyś wpaść - oznajmił.
Maggie pokazała mi, abym włączyła na głośnomówiący
i tak zrobiłam.
- Ale czemu mnie zapraszasz? Justin tego chciał?
- Nie, Justin o niczym nie wie, ale może też się
zjawić - pomyślał - Zrobisz mu niespodziankę - zaśmiał się cicho.
Meg pokiwała szybko głową jak mała dziewczynka.
Dała mi do zrozumienia, że mam się na to zgodzić.
- Nie wiem czy będzie cieszył się z takiej
niespodzianki - mruknęłam.
Złapała się za głowę.
- Przestań, możesz zaprosić nawet jakąś swoją
koleżankę - oznajmił - To zrób mi niespodziankę i mojej dziewczynie, bo
narzeka, że zaprosiłem samych facetów i nie będzie się miała z kim bawić jak ja
do nich pójdę - udawał jej głos. Usłyszałam jakieś walnięcie i wydaje mi się,
że właśnie od niej dostał. - Poza tym,
mam urodziny.
- No dobra, przyjdę - powiedziałam z lekkim
uśmiechem, wcześniej wpatrując się w moją przyjaciółkę, która po tej wiadomości
zaczęła 'tańczyć' ze szczęścia.
- Dziękuje - odetchnął.
- Ale czemu akurat ja? - to dalej było dla mnie
dziwne.
- No wiesz, chyba lepiej zaprosić osobę którą
kojarzę a swoich byłych i jakichś dziwek nie zaproszę - powiedział szeptem -
Bądź o dwudziestej.
Podał mi adres i rozłączył się. Jego wytłumaczenia
w sumie mogłyby się zgadzać ale serio Justin dał mu mój numer?
- Idziemy na imprezę, idziemy na imprezę - Maggie
powtarzała śpiewająco - Laska, mamy tam być za godzinę, więc lepiej już się
szykujmy - pociągnęła mnie za rękę.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - przeczesałam
włosy - Przecież to domówka z kolegami Justina i nie tylko... Może być ktoś
groźny.
Maggie wybuchła śmiechem.
- Ty mówisz serio? - zapytała rozbawiona.
- No... tak - mruknęłam.
- Spokojnie, nie zgwałcą nas - otworzyła moją
szafę z ubraniami - Jakby co Justin nas obroni - puściła do mnie oczko.
Tak, na sto procent. Jeśli w ogóle go spotkam i się do mnie
odezwie... Albo ja do niego.
Dobra, przychodzę tam tylko dla Ian'a.
Dobra, przychodzę tam tylko dla Ian'a.
**
Podjechałyśmy samochodem Maggie na daną ulicę.
Ciekawe jak będzie wyglądała domówka w bloku. Stresuje się bardziej niż przed
pójściem do klubu. Ona to widzi.
- Wszystko będzie okay, tylko nie upijaj się,
niczego nie pal ani nie wciągaj - ostrzegła.
- Postaram się.
- Postarasz się? - zaśmiała się cicho - Czyżby
Ronnie miała ochotę zaszaleć?
- Może - zażartowałam.
- Tylko nie za ostro - zaparkowała niedaleko bloku
- Ja jedyne czym się stresuje to, to, że ktoś może zniszczyć mój samochód.
- No widzisz, było tu nie przyjeżdżać.
- Zamknij się i chodź - powiedziała stanowczo w
moją stronę i wysiadła z samochodu.
Powietrze było chłodne. Miałam na sobie jeansowe,
krótkie spodenki ale pod nimi czarne rajstopy. Do tego zwykła biała, luźna
koszulka na ramiączka i na to kurtka. Może powinnam założyć coś jeszcze pod
spód? Tak, próbuję jakoś sprowadzić moje myśli na inny tor.
- Piętro dziewiąte - powiedziałam do niej, kiedy
wybierała odpowiedni guzik w windzie.
Na szczęście tutaj działa.
- Nie mogę się doczekać, może poznamy kogoś
fajnego - miała na twarzy szeroki uśmiech.
- Poznasz Ian'a, to na pewno.
- Ale on ma dziewczynę - westchnęła - Chcę
takiego chłopaka, który przed wszystkim mnie obroni i wiesz, będzie moim
niegrzecznym chłopcem - zachichotała.
Do tego opisu oczywiście najbardziej pasował mi
Justin. Tak, lecę na tą jego niegrzeczność.
Przejrzałam się w - pomazanym po bokach, od
markera lustrze. Wyglądałam zwyczajnie... jak ja. Nie umalowałam się jak
nie wiadomo kto, nie ubrałam się jak dziwka. Może to nie ich klimaty? Miałyśmy
przecież poznać chyba tą Bethany. A jak ona jest jakąś lalunią, tak jak ta
Courtney?
- To tutaj - powiedziałam, kiedy stanęłyśmy przed
drzwiami wejściowymi, z których wydobywała się głośna muzyka po drugiej
stronie.
Ciekawe czy sąsiadom to nie przeszkadza.
- Mam pukać? - zapytałam, spoglądając na Meg.
- Raczej nie usłyszą - zaśmiała się i odnalazła
wzrokiem dzwonek, po czym zadzwoniła do drzwi.
Czekałyśmy dosłownie z pięć sekund i drzwi
otworzył Ian. Spojrzał na nas z uśmiechem.
- Zapraszam, dobrze wyglądacie - wpuścił nas do
środka.
Przede mną był korytarz, który prowadził prosto,
czyli do salonu i jeszcze w dwie inne strony, gdzie nie wiedziałam co było.
Przy ścianach rozmawiali ludzie... dobra, to nie wyglądało na rozmowy. Bardziej
na obściskiwanie się i takie tam. Przypomniał mi się 'korytarz miłości'. Tu
było bardzo podobnie.
- Wszystkiego najlepszego - powiedziałam do niego,
po czym lekko i krótko go uścisnęłam.
- Dziękuję - uśmiechnął się do mnie lekko -
Rozgośćcie się, na prawo jest kuchnia i alkohol - oznajmił po czym odszedł do
reszty gości.
Przeszłyśmy z Meg powoli do kuchni a wszyscy
musieli chociaż raz na nas zerknąć. No co, było tu parę białych osób. Chociaż
na prawdę oprócz korytarza nie widziałam tu żadnych dziewczyn.
- Piwa? - zapytał nas jeden chłopak, który właśnie
sobie nalewał.
- Jasne - odpowiedziała za mnie, a raczej szybciej
ode mnie.
Podał nam alkohol w jednorazowych, czerwonych
kubeczkach. Podziękowałyśmy mu po czym podeszłyśmy do blatu i oparłyśmy się o
niego tyłkami. Napiłam się trochę. Było zimne. Musiałam się na początku
przyzwyczaić do tego smaku ale jakoś poszło.
Impreza zaczęła się rozkręcać...nie dla mnie. Meg
poszła do salonu tańczyć bo jakiś chłopak KOLEJNY RAZ odciągnął ją ode mnie. To
nie fair.
- Hej, co robisz tu sama? - podeszła do mnie jakaś
dziewczyna, opierając się bokiem o blat.
- Przyjaciółka mnie zostawiła - uśmiechnęłam się
lekko, po czym westchnęłam - A ty jesteś tu sama?
- Tak i nie - zaśmiała się - Solenizant poszedł do
kumpli.
- Oh, ty jesteś Bethany?
- Tak - pokiwała głową - A co?
- Jestem Ronnie, Ian zaprosił mnie tu żebyś miała
jakieś towarzystwo - powtórzyłam jego słowa.
- Mhmmm - przypomniało jej się - No i widzisz,
trafiłyśmy na siebie - uśmiechnęła się i dopiła piwo z kubeczka - Chcesz się
napić czegoś mocniejszego?
- Okay - zgodziłam się, chociaż wcześniej
przypomniały mi się słowa mojej przyjaciółki.
- Chodź - pociągnęła mnie lekko za rękę i
poszłyśmy w drugi kąt kuchni.
Wyjęła jakieś alkohole i zaczęła robić nam drinki. Przyglądałam się jej uważnie.Jednak nie była taka, jaką sobie wyobrażałam. Miała ciemne, falowane włosy a jeśli chodzi o figurę, to miałyśmy podobne. Ubrania też były okay. Założyła zwykłe jeansy i czarną bluzkę na ramiączka z dużymi dziurami na ręce, tak, że było widać jej stanik.
- Proszę - podała mi szklankę, kiedy skończyła.
- Dzięki - uśmiechnęłam się szeroko po czym razem
wypiłyśmy wszystko.
To było na prawdę mocne.
Wypiłyśmy jeszcze chyba dwa... Moja głowa zaczęła
już nie wytrzymywać, więc zrezygnowałam z większej ilości. Bethany objęła mnie
ramieniem w pasie.
- Wydaje mi się, że jeszcze dzisiaj nie tańczyłaś
- popchnęła mnie w stronę wyjścia z kuchni - Idziemy do salonu! - zaśmiała się.
Weszłyśmy do ciemnego pomieszczenia, gdzie
tańczyli ludzie. Nie było tak ciasno, bo salon był dość duży. Ustałyśmy na
przeciwko siebie i zaczęłyśmy się ruszać w rytm muzyki. Śmiałyśmy się co chwilę
z naszych ruchów lub dlatego, że byłyśmy trochę wstawione. Nigdy nie wypiłam
tyle co teraz. W sumie to może z trzeci raz kiedy spróbowałam alkoholu.
- Chodź, tutaj jest za ciasno - krzyknęła z
uśmiechem i poprowadziła mnie w inną część salonu, gdzie spotkałam jeszcze Meg.
Złapałam ją, odciągając od tańca z chłopakiem i dołączyła do nas. Bethany to
zauważyła i tylko uśmiechnęła się szeroko, za to Meg musiałam wytłumaczyć kto
to jest.
- Ile wypiłaś? - zapytała.
- Troszkę - machnęłam ręką.
- Coś mi się nie wydaje - pokręciła rozbawiona
głową.
Bethany zdjęła ze stołu, stojącego niedaleko
środka salonu kubeczki i weszła na niego. Pociągnęła mnie obok siebie, a ja za sobą
Meg.
- Co robimy?
- Tańczymy - uśmiechnęła się szeroko i zaczęła
ruszać biodrami.
Maggie wzruszyła ramionami. Stałam w środku nich.
Jacyś chłopacy zaczęli się na nas gapić i szeroko się uśmiechać, więc nie
mogłam stać bezczynnie i wyjść za tą gorszą.
Złapałam Beth za biodra i sprawiłam, że Meg
złapała moje. Zaczęłam nimi ruszać i po chwili jakoś wszystkie załapałyśmy
rytm.
Ręce do góry... Biodra na boki... Śmiechy...
Zmienianie stylu ruchów... Dobra zabawa i głośna muzyka... Taki był ten taniec.
Nigdy tak dobrze się nie bawiłam i nie zwracałam uwagi na resztę. Nie chciałam, żeby ktoś mi w tym przeszkodził. Mogłabym się tak bawić cały czas.
Justin
- Humor? Taki sobie - mruknąłem - Napije się
trochę i będzie okay - odpowiedziałem na pytanie Ian'a, nalewając sobie piwa.
- I prawidłowo - napił się ze swojego kubka.
- Nie świętujesz z Bethany? No wiesz - zaśmiałem
się znacząco.
- To może później - oblizał usta.
- A teraz?
- Teraz pewnie znalazła Ronnie i razem się bawią -
wzruszył ramionami.
Prawie wyplułem to, co miałem w buzi.
- Ronnie? Mówisz o...
- Tak, o tej, z którą nas zapoznałeś- wyjaśnił.
- Co ona tu robi? - byłem w szoku.
- Zaprosiłem ją - wzruszył ramionami - Jest jakiś
problem?
- Nie, nie - odstawiłem kubek i złapałem się za
głowę, dwoma rękoma, po czym je opuściłem - Zaraz przyjdę.
Udałem się na korytarz, cały czas się rozglądając.
Może tylko żartował? Musiałem ją jak najszybciej znaleźć. Przyznam, że nadal nie wiedziałem co powiem jak ją spotkam ale tutaj nie ma towarzystwa dla niej. Nie chcę tylko, żeby ktoś pomyślał, że jestem w stosunku do niej jakiś nadopiekuńczy. Ugh, to nie w moim stylu.
Wszedłem do salonu. Wszyscy tańczyli.
Nie wiedziałem, czy ją tu znajdę. Przechodziłem przez tłum aż w końcu podniosłem wzrok i zobaczyłem, że jakieś
trzy dziewczyny tańczą na stole. Przyjrzałem się. Kurwa. Może i znalazłem.
Podszedłem szybko do tego miejsca. Byłem już
pewny, że to ona. Widać, że dobrze się bawiła... tak jak Ci wszyscy, którzy je
obserwowali. Jeśli chodzi o moje znajome to nie chcę, żeby robiły takie rzeczy.
Najbardziej zależało mi Ronnie. To znaczy, żeby nie zrobiła czegoś głupiego. Tylko w tym sensie.
- Ey - chwyciłem jej dłoń - Schodź! - krzyknąłem.
Spojrzała na mnie i nagle z jej twarzy znikł
uśmiech. Ustała przede mną - tylko wyżej. Przyglądała się mi. Westchnąłem ciężko
i nie wytrzymując, objąłem jej uda i zdjąłem ją ze stołu, po czym powoli
opuściłem, tak, że wylądowała w moich ramionach.
- Nie tańcz tak - patrzyłem w jej oczy.
- Będę tańczyć jak tylko mi się podoba - warknęła.
- Proszę, uspokój się.
- Nie - pokręciła głową - Pierdol się.
Zacisnąłem szczękę. Wiedziałem, że może być na
mnie zła ale bez przesady. Domyślam się, że to przez to co wypiła. Pozostawię to temu wytłumaczeniu.
- Idziemy - powiedziałem stanowczo po czym
złapałem ją za przedramię i na siłę wyciągnąłem z pomieszczenia.
- Zostaw mnie - powiedziała ostro, próbując mi się
wyrwać.
- Nie - byliśmy na korytarzu - Gdzie Twoja kurtka?
- zapytałem.
Nie odpowiedziała tylko stała ze złym wyrazem
twarzy. Nie obchodziło mnie to. Nie chciałem żeby potem żałowała, że zrobiła coś głupiego lub ktoś ją do takiego czegoś namówił, więc ją z tego wyciągam.
Po poszukiwaniach znalazłem jej kurtkę. Wziąłem ją
po czym szybko wyszliśmy na klatkę, gdzie było już cicho.
- Zakładaj - puściłem ją i podałem jej
kurtkę.
Zrobiła to z niechęcią po czym nacisnęła guzik
windy. Westchnąłem.
- Zjedź na dół a ja do Ciebie zaraz dołączę.
- O nie - pokręciła głową - Albo jedziesz ze mną i
chcesz gadać, albo zostaje.
- Jesteś... uh - westchnąłem ciężko, ukazując
niezadowolenie.
Winda się otworzyła. Weszła do środka a ja powoli
za nią. Ruszyła w dół. Zamknąłem oczy i starałem się nie myśleć, że jestem w
środku tak małego pomieszczenia. Tupałem niespokojnie noga.
- Co Ci? - mruknęła.
- Nic - odpowiedziałem sucho.
Po chwili wysiedliśmy. Ronnie wyszła przede mną na
zewnątrz. Cały czas miała skrzyżowane ręce.
- Upijanie się nie jest dobrym sposobem na zabawę.
- Teraz będziesz mnie pouczał? - prychnęła - Może miałam inny powód, żeby trochę wypić.
- Nie mam zamiaru - podszedłem do niej - Jaki?
- Czemu nie odzywałeś się tyle czasu? - zapytała, ignorując moje pytanie.
- Bo... - westchnąłem - Nie będę Tobie teraz
wyjaśniał.
- To lepiej już w ogóle nie wyjaśniaj - mruknęła
wkurzona. Złapała się za głowę.
- Coś się stało? - widziałem, że coś jest nie tak.
Pokręciła głową.
- Słabo mi - wymamrotała cicho - Zmęczona jestem.
Nagle złapała się mojego ramienia, podtrzymując
się. Przyciągnąłem ją do siebie i objąłem tak, aby miała jakieś oparcie.
Położyła głowę na moim ramieniu i wypuściła powoli powietrze.
- Może jednak za dużo wypiłam, przeparaszam. Nie wiem co się ze mną dzieje - westchnęła.
- W porządku - odpowiedziałem łagodnie.
- Ale to nie zmienia faktu, że jestem wkurzona - dodała.
Wyszeptała te słowa i również mnie objęła,
uspokajając się. To chyba dla tego, że na prawdę jest zmęczona. Poza tym widzę, że nie jest taka 'grzeczna', jak myślałem. Zaczynam
lubić w niej te oblicza. Tylko jaki by miała inny powód to tego, żeby pić?
boze swietne omg jajshhjajajaj @biebs_ilysmx
OdpowiedzUsuńemocjnowałam się jak małe dziecko przez cały rozdział haha świetnie piszesz, bardzo lubię to ff
OdpowiedzUsuńronnie chyba zakochała się w justinie (on w niej też, bo tak ma być) hahaha czekan na następny
Boze rece mi sie spocily z emocji hahaah. Super
OdpowiedzUsuńjustin mnie wkurza ale i tak jest cudowy gsksbsjyzgzj i ronnnie bad girl haha btw wszyscy zapomnieli o meg
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam wszystkie rozdziały obiecałam sobie że przeczytam tylko 1 ale za bardzo mnie wciagnelo świetne ff xx
OdpowiedzUsuńKtoś kopiuje Twojego bloga słowo w słowo, tylko z innymi bohaterami.
OdpowiedzUsuń@busiia77
podasz adres bloga?
Usuńnajlepsze ff jakie do tej pory czytałam
OdpowiedzUsuń