środa, 31 grudnia 2014

13. Bite My Lip





Ronnie



               - Czy ty jesteś świadoma, tego co się stało? - mówiła z przerwą, między każdym wyrazem, jakby stawiała kropki.
               - Meg, to nic takiego - odpowiedziałam obojętnie.
               - Nie udawaj, że nie wywiera to w Tobie żadnych emocji - powiedziała z niedowierzaniem.
               - Wywiera, ale nie aż takie - wzruszyłam ramionami - I tak to raczej nie zmieni  mojej przyszłości.
               - Nic nie wiadomo - rzuciła na swoje łóżko jakieś gazety, tuż obok mnie - Napisanie artykułu do gazety to na prawdę coś.
               Byłyśmy u niej w domu i jak można się domyślić, pracowałyśmy nad tym artykułem. Ja siedziałam przy laptopie, a ona pomagała mi ustalać informacje, które potem zapisywałam. Kiedy będę sama w domu, dopiero jakoś skleję to w całość.
               - Co robiłaś wczoraj? - usiadła przy mnie, przeglądając czasopismo - Wiem, że byłaś z mamą na zakupach, a potem? Nudy w domu, no nie?
               - No... - zacisnęłam usta w wąską linię - Trochę prawda.
               - Trochę? - zerknęła na mnie podejrzliwie, a jak zobaczyła mój wyraz twarzy, wyprostowała się i odwróciła głowę w moją stronę - Mów - rozkazała.
               - Ale co? - udałam, że nie wiem o co chodzi.
               - Oh daj spokój, nie znam cię od wczoraj i wiem, co oznacza ta mina.
               - Czyli co?
               - Że coś ukrywasz - zamknęła laptop, który leżał na moich kolanach, żebym nie miała ucieczki wzrokiem - Więc czekam.
               - Ale... - westchnęłam.
               Dlaczego ona mnie tak dobrze zna? Następnym razem muszę popracować nad mimiką.
               - M ó w - przeliterowała, pokazując niecierpliwość.
               Co wczoraj robiłam? A, nic takiego. Przyszedł do mnie taki tam Justin Drew Bieber, wyznał, że się mu podobam, pocałował mnie i teraz jesteśmy ze sobą. A co u Ciebie?
               Myśli są takie proste, ale wykonanie tego już nie za bardzo.
               - Spotkałam się z Justinem - określiłam.
               - Wiedziałam - powiedziała tak jakby sama do siebie - Ale też wiem, że na tym historia się nie kończy.
               - Racja - odpowiedziałam swobodnie - Wyszłam do niego i tak sobie gadaliśmy przed blokiem.
               - Ronnie?
               - Pocałowaliśmy się - przygryzłam wargę.
               - To już drugi raz? - uśmiechnęła się szeroko.
               - No, tak. Były chyba jeszcze dwa inne podejścia, ale nieudane.
               - Jeju - westchnęła ciężko - To wy się tylko całujecie i udajecie, że nic między wami nie jest? - zmarszczyła brwi.
               - Punktem kulminacyjnym jest to, że właśnie zapytał się mnie, czy będę jego dziewczyną - powiedziałam cicho, na co jej oczy się powiększyły.
               - Żartujesz? - zamrugała powiekami kilka razy.
               - Nie - pokręciłam przecząco głową - A wcześniej wyznaliśmy sobie tak jakby, to co do siebie czujemy.
               - Ty cholerna szczęściaro - wzięła małą poduszkę, która leżała obok niej i walnęła mnie nią w głowę.
               - Ej - zaśmiałam się po czym usiadłam prosto i odłożyłam laptop - Sama się tego nie spodziewałam.
               Pomyślała.
               - Teraz niech przyjeżdża po Ciebie ze szkoły, a ja sprawię, że Ethan to zobaczy - powiedziała podekscytowana.
               - Maggie! - zaśmiałam się - On mnie już nie obchodzi, niech sobie myśli co chce.
               - No tak, teraz liczy się tylko Justin - zachichotała.
               Wzięłam tą poduszkę i oddałam jej za wcześniej.
               - Głupia - poprawiła włosy, rozbawiona - Przecież się cieszę - przytuliła mnie, obejmując rękoma moją szyję - Ale nie twierdzę, że też nie jestem trochę nie zazdrosna - wymamrotała przy moim uchu.
               - Niestety, nim się nie podzielę - zaśmiałam się cicho, odwzajemniając uścisk.
               - Wiedziałam - powiedziała rozbawiona i po chwili odsunęła się ode mnie - Wiedziałam, że kiedyś w końcu będziecie razem - westchnęła z zachwytem.
               - A ja w sumie nie - wzruszyłam ramionami.
               - Bo jesteś głupia i się nie znasz - wypięła mi język - A teraz będziemy chodzić przez całe miasto... no dobra, dzielnicę - poprawiła się, ze względu na to, że obejście Nowego Jorku raczej nie zajęłoby godzinki - I będziemy krzyczeć "Ronnie ma chłopaka, Ronnie ma chłopaka" - zaśpiewała te słowa.
               - Przestań - walnęłam ją w ramię, po czym się zaśmiałam.
               - Ronnie ma chłopaka - wstała, nie przerywając i tańcząc zabawnie na łóżku.
               Śpiewała te słowa cały czas, a ja nie mogłam przestać się śmiać. Wzięła mnie za rękę, żebym również wstała i rozbawiona, zrobiłam to. Dołączyłam do jej tańca, oczywiście bez śpiewania. To musiało na prawdę głupio wyglądać. Czasami już nie dawałyśmy rady wykonać jakiegoś kroku, bo śmiech jednak nad nami przeważał. Nagle usłyszałam dźwięk smsa. Meg nagle ustała i uśmiechnęła się szeroko.
               - Czyżby to nowy chłopak Ronnie? - poruszyła zabawnie brwiami.
               - Nie mam pojęcia - rozejrzałam się za telefonem.
Maggie i ja zobaczyłyśmy go w tym samym czasie. O nie.
               - Ciekawe co napisał - zaśmiała się.
               I zaczął się wyścig. Telefon leżał na szafce nocnej. Obie byłyśmy w tej samej odległości od niego, więc ze śmiechem zaczęłyśmy odpychać nawzajem nasze ręce. W końcu moja przyjaciółka go złapała i pobiegła na drugi koniec pokoju.
               - Uuu, jednak Justin - zobaczyła i odblokowała telefon.
               Szybko do niej podbiegłam.
               - Oddaj - jęknęłam rozbawiona.
               Próbowałam jej go wyrwać, ale nie dawała mi się, trzymając go w różnych pozycjach.
               - H-hej słonko - zaśmiała się, czytając początek. Nadal próbowałam swoich sił - Spotkamy się dziś wieczorem? - przeczytała podekscytowana i roześmiana na raz.
               - Oddawaj - wreszcie wyrwałam go od niej i przeczytałam jeszcze raz całą wiadomość.
               - Odpisz, że tak - przeczesała włosy do tyłu, podchodząc do mnie - Albo coś bardziej seksownego, jak "Jasne Justin, przyjedź po mnie o ósmej, mam nadzieję, że przygotowałeś dla mnie jakąś niespodziankę" - powiedziała to uwodzicielskim głosem, po czym zaśmiała się sama z siebie.
               - Oczywiście - pokiwałam głową z uśmiechem po czym odpisałam.


Ja:
Chętnie, a o której?:)

Justin:
przyjadę o 20, tylko nie wymyśliłem miejsca spotkania


               Cały czas stałam w miejscu i odpisywałam, bo on robił to dość szybko.


Ja:
okay, a co do miejsca, to będę miała dzisiaj wolny dom, możemy posiedzieć u mnie

Justin:
to mi się podoba, do zobaczenia wieczorem;)


               Odczytałam i odłożyłam telefon. Ten ostatni sms brzmiał trochę dziwnie. Podoba mu się przebywanie w domu czy jak?
               - Kiedy randka? - Maggie wpatrywała się we mnie, siedząc na łóżku.
               - Dzisiaj o dwudziestej - oznajmiłam - Ale to tylko spotkanie - wytłumaczyłam jakoś.
               - Ta, jasne - zaśmiała się - A gdzie?
               - U mnie w domu - wzruszyłam ramionami i usiadłam obok niej.
               Poruszyła zabawnie brwiami, patrząc na mnie. Na ten widok zmarszczyłam lekko brwi.
               - Co? - zapytałam w końcu.
               - Upewnij się, czy ma gumki - powiedziała poważnie.
               - Maggie... - jęknęłam - Nie dojdzie do niczego.
               - Nie bądź taka pewna. Nie wiesz, kiedy najdzie Cię ochota - poklepała mnie po ramieniu.
               - Wiem tylko, że nie mogłabym zrobić tego na pierwszej randce.
               - Czyli jednak randka? - uśmiechnęła się szeroko.
               Złapałam się za czoło, po czym przejechałam dłonią po twarzy.
               - Lepiej już pójdę - westchnęłam i sięgnęłam po notatki, oraz laptopa.
               - No tak, masz tylko dwie godziny - oznajmiła przerażonym tonem, po czym się zaśmiała.
               Spakowałam rzeczy do torby i założyłam ją na ramię.
               - Powinnaś mi życzyć powodzenia - mruknęłam cicho i razem przeszłyśmy na korytarz.
               - Będę - uśmiechnęła się lekko - Tylko już po wszystkim zadzwoń i powiedz jak było - dodała.
               - Jasne - wciągnęłam buty na nogi i uśmiechnęłam się do niej - To do jutra - objęłam ją.
               - Do jutra - odwzajemniła mocno uścisk, po czym klepnęła mnie w tyłek - Masz na szczęście - powiedziała rozbawiona, odsuwając się.


**

               Wyszłam spod prysznica i wytarłam całe swoje ciało. Zawinęłam mokre włosy w turban z ręcznika. Założyłam czarną bieliznę i podeszłam do lusterka. Przyjrzałam się sobie i przygryzłam wnętrze policzka. Nie za dobrze wyglądam niepomalowana, a przynajmniej ja tak uważam. Wyjęłam swoje kosmetyki i zrobiłam lekki makijaż, który składał się z pudru, tuszu do rzęs i lekkiego cienia na oczy. Wyszłam z łazienki i poszłam do swojego pokoju. Oczywiście byłam sama w domu. Zaczęłam przeglądać ubrania. Nie wiem, ale stoję tak już z pięć minut. Dlaczego zawsze mam z tym problem? Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam lekko brwi. Wróciłam do łazienki, aby założyć szlafrok. Ktoś zadzwonił jeszcze raz. Westchnęłam i już nawet go nie zawiązywałam, tylko podeszłam do drzwi, przekręciłam zamek i wyjrzałam przez nie tylko głową. Zobaczyłam szeroki uśmiech Justina i szybko zamknęłam je z powrotem, po czym ustałam do nich plecami. Cholera. Co on tu robi tak wcześnie? Zdjęłam ręcznik z głowy i rzuciłam go szybko do pokoju. Ustałam zdezorientowana i uznałam, że za długo zejdzie zanim coś założę, więc wróciłam do drzwi. Weź się w garść. Złapałam za klamkę i otworzyłam je ponownie.
               - Mogę wejść zanim znowu uciekniesz? - zapytał rozbawiony.
               Nic nie odpowiedziałam, tylko wpuściłam go i zamknęłam za nim drzwi na zamek. Przeczesałam mokre włosy do tyłu i ustałam przed nim.
               - Co tu robisz tak wcześnie? - starałam się nie myśleć, że widzi mnie w takim stanie.
               - Już jest pięć po dwudziestej - mruknął, cały czas się uśmiechając.
               Najwidoczniej straciłam poczucie czasu.
               - Przepraszam, że widzisz mnie... taką - westchnęłam - Za późno zaczęłam się przygotowywać.
               - Ale mi się jak najbardziej podoba - złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.
               O nie. Zapomniałam zawiązać szlafroka i widział mnie w bieliźnie. Powinnam pomyśleć. Zaraz spalę się ze wstydu.
               - Wyglądasz pięknie, jak zawsze - zamruczał i musnął moje usta.
               Odwzajemniłam je. Przynajmniej teraz na mnie nie patrzył. Jego dłonie powędrowały na moje nagie plecy. Przeszły mnie dreszcze. Jego skóra była zbyt zimna, ale już po chwili to mi nie przeszkadzało. Trzymałam dłonie na jego torsie. Całował mnie powoli i delikatnie. Trwało to może parę sekund, po czym oderwał swoje usta od moich.
               - Lepiej już idź zanim zeżrę Cię wzrokiem - przygryzł lekko moją dolną wargę - Albo posunę się za daleko.
               Jak mam iść? Moje nogi zrobiły się jak z waty. I ta warga. Dlaczego on musi być taki seksowny? Uh. Mam ochotę powiedzieć, aby przynajmniej jeszcze raz ją przygryzł. Zebrałam w sobie wszystkie siły i odsunęłam się, a następnie szybko zakryłam się materiałem.
               - Poczekaj w salonie. Ubiorę się i wysuszę włosy - oznajmiłam i uśmiechnęłam się delikatnie.
               - Jasne - odwzajemnił uśmiech po czym zdjął buty.
               Nie zastanawiając się już dłużej, odeszłam od niego i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Teraz jakoś szybko poszło mi dobranie ubrań. Wyjęłam czarne rurki i *koszulę w kratę. Ubrałam się najszybciej jak mogłam. W koszuli zostawiłam rozpięty dekolt. Wróciłam do łazienki, odłożyłam szlafrok i wyciągnęłam suszarkę. Wysuszyłam włosy po paru minutach i schowałam ją z powrotem. Moje włosy nie za dobrze się układały więc związałam je w kucyk, zostawiając parę pasm z przodu. To chyba wszystko, mogę tak do niego iść. Zgasiłam światło w łazience, po czym cicho przemieściłam się do salonu. Justin wyglądał przez okno. Był ubrany w czarne rurki i koszulkę o takim samym kolorze. Podeszłam do niego i ustałam obok.
               - Nawet ładny widok - oznajmiłam.
               - Tak - spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
               - Chcesz coś jeść, pić? - zapytałam.
               - Nie... albo chociaż możesz dać wody - objął mnie w talii.
               - Okay, tylko musisz mnie najpierw puścić - zaśmiałam się.
               - A co, jeśli nie chcę? - uśmiechnął się cwaniacko.
               - Będę musiała uciec - wzruszyłam ramionami.
               - Nie uda Ci się to, musisz mnie jakoś przekupić - przycisnął mnie do swojego ciała, nie dając drogi ucieczki.
               - Nooo, jak mnie puścisz to dam Tobie tą wodę.
               Zaśmiał się.
               - Nie o takie przekupstwo mi chodzi słonko, musisz się jeszcze dużo nauczyć - stwierdził, po czym zniżył się trochę, złapał mnie za uda i podniósł, przerzucając mnie sobie przez ramię.
               - Justin! - jęknęłam i złapałam się jego mocno - Nie lubię tego!
               - Biedactwo - powiedział rozbawiony i poszedł w stronę wysepki w kuchni.
               - Postaw mnie, proszę no.
               - A co będę z tego miał?
               - Nagrodę.
               - Jaką? Nalejesz mi wody? - zaśmiał się.
               - Ha, śmieszne - walnęłam go lekko ręką w plecy - Bo nie będę się do Ciebie odzywać - ostrzegłam.
               - Ta, nie wytrzymasz - powiedział pewnie.
               - Okay, jak chcesz - po tych słowach zamilkłam.
               Justin po chwili podszedł ze mną do blatu i posadził mnie na nim. Skrzyżowałam ręce, patrząc na niego z obojętnością. Przysunął się bliżej, wchodząc pomiędzy moje nogi i położył dłonie na moich udach. Patrzył na mnie lekko rozbawiony. Pokręcił głową i przysunął się do mnie, próbując pocałować, ale odsunęłam się szybko. Zmarszczył brwi i pomyślał.
               - Okay, jak chcesz - naśladował mnie i odszedł.
               Obserwowałam go. Sprawdził godzinę w komórce i wyszedł z salonu.



Justin


               Poszedłem na korytarz i ustałem obok drzwi. Odczekałem chwilę stojąc w miejscu. Otworzyłem zamek i udając, że wychodzę, zrobiłem to samo z drzwiami, a następnie z powrotem je zamknąłem. Stałem nadal w miejscu. Uśmiechnąłem się pod nosem. Zacząłem odliczać na palcach. Trzy, dwa, jeden... i na korytarzu pojawiła się Ronnie. Uśmiechnąłem się rozbawiony. Właśnie już tak znam dziewczyny. Westchnęła ciężko widząc mnie tutaj. Ciężko było pogodzić się z tym, że dała się nabrać. Wywróciła oczami, kiedy zacząłem się cicho śmiać i poszła z powrotem do salonu, a ja ruszyłem za nią.
               - No słonko - powiedziałem rozbawiony - Przecież wiem, że nie możesz beze mnie żyć.
               - Chciałbyś - wzięła szklankę z szafki w kuchni po czym nalała do niej wody.
               - Ale sama widzisz, tylko usłyszałaś dźwięk drzwi i za mną pobiegłaś - podszedłem do niej od tyłu, złapałem ją za biodra i odwróciłem w swoją stronę.
               - Bo chciałam sprawdzić po prostu, czy wyszedłeś - wzruszyła ramionami i wzięła szklankę do ręki.
               - Oczywiście - uśmiechnąłem się - Dziękuję za wodę - chciałem wziąć od niej szklankę, ale odsunęła ją ode mnie.
               - To dla mnie, nie chciej za dużo - teraz ona się zaśmiała i napiła się, po czym odstawiła ją z powrotem.
               - Niegrzeczna - pokręciłem lekko głową, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
               - Sprawiedliwa - poprawiła mnie.
               - Ta, która wisi mi pocałunek - zwilżyłem wargi i złączyłem nasze usta.
               - Ten, który i tak na niego zasługuje - wymamrotała w moje usta.
               - Ale nie może się od tego powstrzymać - odpowiedziałem i musnąłem jej dolną wargę.
               Uśmiechnęła się szeroko, po czym przekręciła lekko głowę i pocałowała mnie. To jasne, nie może mi się oprzeć. Ja w sumie jej też. Ciekawe uczucie.


____________________


*jeśli chodzi o koszulę Ronnie, dla ciekawych wyglądała tak

Druga połowa rozdziału niedługo. Chciałam z tym zdążyć do końca roku, a że ostatnio miałam mniej czasu, zebrałam się w sobie i dzisiaj napisałam większość. To tyle, życzę miłego czytania. Komentujcie.
!Szczęśliwego Nowego Roku!