niedziela, 29 marca 2015

18. Only For You...






Ronnie


               - To widzimy się jutro w szkole - Maggie zaparkowała pod moim blokiem.
               - Okay - odpięłam pasy i założyłam torbę na ramię.
               - Wiesz co, cały czas jak byłyśmy na mieście zastanawiałam się, dlaczego masz te metalowe coś na palcu - kiwnęła brodą, na moją rękę, która właśnie chciała otworzyć drzwi od samochodu.
Od razu poczułam, jak robię się czerwona.
               - Um, no...
               Odruch jąkania też postanowił się ukazać.
               - No co? - uśmiechnęła się szeroko - Jąkasz się, czyli jest to z czymś związane, z czymś, to znaczy kimś i kimś, mam na myśli Justina.
               - Możliwe - przygryzłam lekko dolną wargę.
               - Założył Ci metalowy pierścionek na palec i tak na to reagujesz? - zaśmiała się cicho.
               - Długa historia - pokręciłam głową i otworzyłam drzwi.
               - Dobra, nie masz zamiaru mówić to nie, ale ja i tak wiem, że za tym kryje się coś więcej i jeszcze to od Ciebie wyciągnę - powiedziała pewnie.
               - Zobaczymy - uśmiechnęłam się lekko - To cześć - zamknęłam za sobą drzwi.
               Zaczęłam stawiać kroki w kierunku wejścia do budynku. Było około piętnastej. Pobyłabym z Maggie dłużej, ale dzisiaj mam dobry obiad i jemy go całą rodziną, a to się rzadko zdarza. Może z raz w tygodniu, więc trzeba korzystać. Jak zwykle pojechałam windą na górę i po chwili znalazłam się w domu. Ściągnęłam z siebie kurtkę, a potem buty i przeszłam do swojego pokoju, gdzie zostawiłam torbę. Sprawdziłam w telefonie parę rzeczy, odłożyłam go i powoli poszłam do salonu, gdzie już było czuć zapach jedzenia.
               - Akurat zdążyłaś - powitał mnie tymi słowami mój tata, z wesołym uśmiechem.
               Odwzajemniłam lekkim uśmiechem i usiadłam na swoim miejscu przy stole. Niestety - tak, niestety - usiadł przy mnie Luke. Oboje czekaliśmy na jedzenie. W końcu musiał się odezwać.
               - Widzę, że nie kryjecie już swojego związku - spojrzał na mnie z tajemniczym uśmiechem.
               - A czemu mielibyśmy się kryć? - uniosłam lekko brwi - I o co Tobie chodzi?
               Wzruszył ramionami.
               - Może mama Ci powie - szepnął, a jedzenie zostało postawione na stół.
               - Smacznego - powiedziała mama i oboje z tatą usiedli do stołu.
               No i fajnie. Od razu straciłam apetyt. Po moim ciele przeszło dziwne uczucie, które może być nazywane strachem. Nie wiem czy Luke jej o nim powiedział i jak tak, nie wiem co nawymyślał. Ja pierdole. Może spróbuję się skupić na jedzeniu i udawać, że nic się nie stało.
               - Ronnie - zaczęła.
               O nie.
               - Czy ty masz chłopaka? - uniosła brew.
               Mój tata spojrzał na nią jakby zdziwiony. Pewnie mu nie mówiła.
               - Um, co? Czemu pytasz? - próbowałam jakoś wybrnąć z sytuacji - Przecież wiesz, że nie jestem już z Ethan'em - powiedziałam normalnie.
               - Tak, wiem - uśmiechnęła się lekko - Jednak spotkałam dzisiaj naszą sąsiadkę...
               No i wszystko jasne. Przy spotkaniu z moją szanowną sąsiadką nie pomyślałam o tym, że wygada się też mojej mamie.
               - Mówiła, że właśnie widziała Cię z jakimś chłopakiem i zapewnialiście, że weźmiecie ślub - zaśmiała się. - Rozumiem, że przez to zażartowałaś?
               - Tak - uśmiechnęłam się jakby nigdy nic - Po prostu mój kolega tak powiedział dla żartu.
               - Kolega? - mój tata uniósł brew.
               - Tak, kolega - pokiwałam powoli głową.
               Luke schylił głowę, ukrywając uśmiech. Walnęłam go nogą pod stołem.
               - Mam nadzieję - oznajmił poważnym tonem - I tak uważam, że chłopakami powinnaś się zając po szkole.
               - A poza tym trochę dziwnie tak mieć nowego chłopaka tydzień po zerwaniu z wcześniejszym - wtrąciła moja mama.
               - Mamo, nie tydzień, tylko coś około trzech - Luke był bardzo rozbawiony.
               Debil.
               - Przestańcie - zakończyłam i zaczęłam dalej jeść.
               - Mhm, a co robi ten Twój kolega? Chodzi z Tobą do klasy? - moja mama jednak postanowiła dalej drążyć temat.
               - Nie - mruknęłam - Jest w wieku Luke'a.
               - Skąd znasz starszych od siebie chłopców?
               Mój tata chyba akceptuje chłopaków z którymi się zadaje tylko, jeśli nie przekroczyli oni dwunastu lat. Nie lubię kłamać, więc tego nie zrobię, ale trochę podkoloryzuję.
               - Słyszałam jak gra - powiedziałam, kiedy przełknęłam jedzenie, które miałam w buzi - Na gitarze - dokończyłam.
               - Muzyk? - zainteresowała się moja mama.
               - No, można tak powiedzieć - zwilżyłam wargi - Ma takie hobby, jednak nie gra zawodowo, chociaż chciałby i się o to stara - uśmiechnęłam się lekko.
               Próbowałam przedstawić go w jak najlepszym świetle.
               - Wiesz co - pomyślała - Za dwa dni organizuję imprezę z okazji dwudziestu lat naszej firmy.
               - Tak, pamiętam.
               - No i właśnie próbowałam załatwić jakiś zespół, który zagrałby parę piosenek - wzięła łyka soku - Co prawda zgłosił się do mnie jakiś, ale może jak ten chłopak chce się wybić, to załatwię mu czas na występ - uśmiechnęła się szeroko - Będzie tam kilku producentów lub sponsorów.
               - Powodzenia - zaśmiał się Luke - Justin da popis.
               - Justin? Tak ma na imię? - spojrzała najpierw na mnie, a potem na niego.
               - Czyli Luke go zna? - zapytał tata.
               - Można tak powiedzieć - wzruszył ramionami.
               Cały czas próbowałam ukryć swoją zirytowaną minę i zarówno zestresowaną.
               - Zapytam go - wydusiłam po chwili.
               - Dobrze, a ja już zarezerwuję czas - zapisała coś w telefonie - Okay, pokażesz mu gdzie to jest i zagra podczas przerwy, którą będzie miał tamten zespół.
               - Dobrze - mruknęłam pod nosem.
               - Ale już nie ma odwołania - uśmiechnęła się i ponownie zaczęła jeść.
               Posłałam jej przelotny uśmiech. Nie mam pojęcia w co ja się wpakowałam. Już czułam to, jaka będzie tam atmosfera między moim bratem, a chłopakiem. Tylko, muszę to teraz jakoś wytłumaczyć Justinowi. Mam nadzieję, że się zgodzi i nie uzna mnie za głupią. Jeju. Przecież sam mówił, że nikt nie wie o tym. Nikt nie wie oprócz paru osób o tym, że gra i nie chce raczej tego pokazywać.


**


               Usiadłam na łóżku i oparłam się o jego wezgłowie. Wzięłam powoli telefon do ręki i znalazłam numer Justina. Jeśli chodzi o rozmowy telefoniczne, to taki stres odczuwałam tylko wtedy, kiedy musiałam poinformować tatę, że Ethan - oczywiście tata jeszcze go i nie znał i nie wiedział o żadnym moim chłopaku - przyjdzie do nas na kolację. No i właśnie wtedy była napięta atmosfera. Wracając, wybrałam zieloną słuchawkę i przystawiłam telefon do policzka. Chciałam ułożyć sobie w głowie plan jak zacząć, ale ku mojemu zdziwieniu szybko odebrał.
               - Hej - powiedział przyjaznym głosem do słuchawki.
               Może jestem dziwna, ale chciałabym do tego usłyszeć może "skarbie" lub jakieś inne fajne zdrobnienie.
               - Hej - odpowiedziałam tym samym.
               - Coś się stało? - zapytał już bardziej podejrzliwym głosem.
               - Nie... - przełknęłam ślinę - Nie - mój ton teraz sprawił wrażenie bardziej zdecydowanego.
               - To czemu tak dziwnie mówisz?
               - Nie mówię dziwnie.
               - Mówisz.
               - Wcale, że nie.
               - Wcale, że tak.
               - Mamy się teraz tak kłócić? - zapytałam rozbawiona.
               Usłyszałam jego cichy śmiech przez słuchawkę.
               - Więc po co dzwonisz? - słyszałam też w oddali rozmawiających ze sobą ludzi. Zapewne był z kolegami.
               - Zadać Tobie pytanie - przygryzłam wargę.
               - Słucham - mruknął.
               - Ale zgodzisz się, prawda? - zapytałam z nadzieją.
               - Mów, Ronnie - zaśmiał się.
               - No więc tak - wzięłam głęboki oddech - To trochę skomplikowane.
               - Hm?
               - Pamiętasz tą sąsiadkę, której powiedziałeś, że bierzemy ślub?
               - Tak - oznajmił krótko.
               - Ona właśnie powiedziała moim rodzicom o tym.
               - Nie mów, że w to uwierzyli? - słychać było, że powiedział to z szerokim uśmiechem.
               - Nie, jasne, że nie - uśmiechnęłam się delikatnie - Tylko musiałam im wytłumaczyć o co chodziło.
               - Okay, a do czego zmierzasz?
               - No bo za dwa dni moja mama ma taką bardziej kameralną imprezę powiązaną z jej firmą, a mi się przypadkiem powiedziało, że umiesz grać i śpiewać...
               - Ronnie, chyba nie...
               - No i moja mama zaproponowała, żebyś zaśpiewał z jedną czy dwie piosenki w trakcie jednej przerwy - dokończyłam i zacisnęłam oczy, czekając na jego odpowiedź.
               - Mówiłam Tobie - odparł po chwili ciszy - Nie chce grać publicznie, robię to dla siebie.
               - Ale tam będą same starsze osoby z firmy mamy, nikogo z Twoich znajomych, więc w czym problem?
               - W tym, że nie zagram tam, przykro mi.
               - Justin, proszę...
               - Nie - mówił poważnie - I koniec.
               - Ale nic się nie stanie, moi rodzice Cię lepiej poznają no i będziesz miał za to pieniądze.
               - Nie.
               - Justin - westchnęłam - Po co się z tym kryjesz? To źle, że umiesz śpiewać?
               - Oczywiście, że nie, ale nie robię tego dla publiki.
               - To zrób to dla mnie - powiedziałam od razu.
               Nastała cisza pomiędzy nami. Czekałam na tą odpowiedź, jakby miała zaważyć nad moim życiem. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, kiedy powiedziałam rodzicom, że zaśpiewa, zanim się go w ogóle spytałam.
               - Pomyślę - oznajmił cicho - Ale niczego nie obiecuję.
               - A kiedy dasz mi odpowiedź? - patrzyłam pusto na ścianę.
               - Zadzwonię wieczorem - powiedział i rozłączył się.
               Westchnęłam i odłożyłam telefon. Położyłam głowę na poduszkach, a resztę ciała rozłożyłam na prawie całym łóżku. Nie wiem, czemu pojawiły się wyrzuty sumienia. Ale nic złego nie zrobiłam. Po prostu podjęłam pochopną decyzję. Najlepiej było w ogóle nie wymyślać życiorysu muzyka. Oszczędziłabym na tym kłótnię, która prawie między nami zaszła. Zaufał mi i myślał, że nikomu o tym nie powiem. Uh, patrząc z innej strony tam będą moi rodzice i inne starsze osoby, które go nawet nie widziały na oczy. Czym on się przejmuje? No dobra, tak czy tak moja wina leży we wszystkim. Mam tylko nadzieję, że nie będzie traktował mnie gorzej, ani się nie obrazi.
Usłyszałam niespodziewany dźwięk sms'a.

Justin:
o której to ma być?

Ja:
o 20.00

               Czekałam chyba z dziesięć minut na kolejnego sms'a.

Justin:
potem podasz mi adres, no i nie chcę za to pieniędzy

Ja:
zgadzasz się?

               Napisałam z nadzieją. Jednak jest szansa.

Justin:
robię to tylko dla Ciebie

               Na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech. Poczułam jakby mój wyrok śmierci był odwołany. Dziękuje mu za to. Jednak resztę dnia spędzę spokojniejsza.
 
 ____________________

Rozdział jest z opóźnieniem i za to przepraszam, ale niestety też byłam zawiedziona, że coraz mniej komentujecie rozdziały, a jak wiecie to daje mi bardzo dużo motywacji do pracy. Za to wyświetlenia i liczba osób obserwujących się zwiększa. Przynajmniej to jest dobre. Więc piszę krótko, mało komentarzy to zapewne dłuższy czas czekania na nowy rozdział, albo jak nic się nie poprawi to nie będę wiedziała, czy z tego nie zrezygnować. Jak na razie jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że ten i kolejne rozdziały wam się spodobają i wasza reakcja przyniesie mi więcej weny.
Dobrego tygodnia i zbliżających się Świąt:)