piątek, 30 stycznia 2015

15. Other Side






Justin



               Podjechałem samochodem pod szkołę swojej dziewczyny, a dokładnie na parking. Najwidoczniej jeszcze trwały lekcje, więc postanowiłem poczekać w samochodzie. Dzisiaj przyjechałem do niej tylko na tą przerwę, czyli na lunch. Później raczej nie będę miał czasu się spotkać, chociaż jeszcze do końca nie jestem pewien. Najpierw mam z chłopakami do załatwienia robotę, a potem będę musiał się zaopiekować do wieczora swoim młodszym rodzeństwem. Nie ma to jak być starszym bratem. Na szczęście nie sprawiają mi dużego kłopotu. Jestem do nich przywiązany bo praktycznie cały czas, kiedy mama pracowała, musiałem się nimi zajmować. Raz uczyła mnie zmieniać pieluchę. Robiłem to raz i na tym to zakończę. Nie wyobrażałem sobie nigdy czternastolatka zmieniającego pieluchę, a jednak. Sam tego doświadczyłem. Ale pomijając już te śmierdzące sprawy, myślałem wczoraj cały wieczór o rozmowie z bratem Ronnie. Tak, to prawda, sprzedałem mu chyba ze dwa razy. Szkoda, że wcześniej nie wiedziałem, że to jej brat. Mam nadzieję tylko, że nic jej nie powie. Ale chociaż w sumie, jeszcze się tak bardzo do niej nie przywiązałem i ona pewnie do mnie też, więc... Nie chodzi o to, że super by było zerwać, chociaż sądząc po mnie to nie będzie trwało długo. Nie nadaję się na miłość, tak myślę. Ale chyba świat lubi mi i Ronnie przerywać. Najpierw pocałunki, a teraz mało co już bym ją pieprzył. Nie chcę jej obrażać, chociaż w sumie to nie jest oszczerstwo, ale wygląda na taką, która już się na tym zna. Nie chodzi mi oczywiście o dziwkę, o nie. Pociągała mnie już od pierwszego spotkania. Jasne, jak każdy facet zwracam uwagę najpierw na wygląd. Ona jedynie wyróżnia się tym, że ma fajny charakter, dlatego chciałem być z nią dłużej. Dawno nie spotkałem takiej dziewczyny, która na początkach mnie odpychała. Wcześniejsze rzucały się na mnie. Dosłownie. Chociaż i tak im tłumaczyłem, że nic z tego nie będzie. Chciałem przygodę na jedną noc, to tyle.


               Nagle zadzwonił dzwonek i to wyrwało mnie z myśli. Wyszedłem z samochodu, zamknąłem go i zacząłem iść powoli w stronę wejścia do szkoły. Oczywiście nadal byłem na parkingu więc "bliżej" znaczy tu po prostu to, aby widzieć kto wychodzi ze szkoły. Ronnie raczej się mnie nie spodziewa, bo miałem przyjechać godzinę później. No nic, zrobię jej niespodziankę.


               W końcu zauważyłem Maggie, a za nią wyszła Ronnie. Pozostawałem nadal w bezpiecznej odległości. Usiadły na murku przed budynkiem. Szczęście mi dopisywało bo Ronnie usiadła tyłem do mnie. To będzie zbyt łatwe.
               Ruszyłem w ich stronę. Zauważyłem tylko dziury na kolanach jeansów Ronnie i jej sznurowane workery. Bluzkę oczywiście zasłaniała mi jej skórzana kurtka. Kiedy byłem z dwa metry od nich, Meg mnie zauważyła. Wyprzedzając jej reakcję, szybko przyłożyłem palec wskazujący do ust, pokazując jej aby była cicho. Zrozumiała i jakby nigdy nic wróciła do patrzenia na nią. Ronnie wyjęła kanapkę ze swojego czarnego plecaka. Wykorzystując sytuację jej zupełnej nieuwagi, nagle szybko podbiegłem i siadając, objąłem ją w pasie, a ona wzdrygnęła.
               - Cześć słońce - wyszeptałem do jej ucha.
               Spojrzała na mnie przez ramię i położyła rękę na klatce piersiowej.
               - Nie strasz mnie tak więcej - burknęła.
               - Nie cieszysz się, że jestem? - uniosłem brew.
               - Tak, ale miałeś być za godzinę.
               - Niespodzianka - uśmiechnąłem się.
               Pokręciła głową i schowała kanapkę.
               - Coś się stało? - zauważyłem, że chyba nie ma humoru.
               - Nie - pokręciła głową.
               - Źle poszedł jej sprawdzian - powiedziała Maggie - Z biologii.
               - To wtedy przez Ethana, nie mogłam się skupić - wytłumaczyła - A poza tym jeszcze muszę robić z nim doświadczenie, ale jedyny plus, że tylko w szkole, bo nie mam zamiaru się z nim spotykać.
               - I dobrze - wzruszyłem ramionami - A co do sprawdzianu, nie przejmuj się, to nie koniec roku, poprawisz go - oznajmiłem motywująco.
               - Nie chcę już o tym myśleć, trudno - była bokiem do mnie.
               - Ej, nie zapomniałaś o czymś? - zwróciłem się do niej pytająco.
               - O czym? - zmarszczyła lekko brwi.
               - O buziaku na powitanie - poruszyłem zabawnie brwiami.
               Zaśmiała się cicho.
               - Myślisz, że zasłużyłeś?
               - Tak, właśnie poprawiłem Tobie humor.
               Przyciągnąłem ją do siebie za biodra i pocałowałem w usta. Usłyszałem, że Meg się z tego powodu ucieszyła. Muskałem powoli jej wargi, a ona uśmiechała się delikatnie w moje usta. Ułożyła swoje dłonie na moim torsie, a ja jedną z moich ująłem jej policzek. Chciałem, aby było bardziej miło. To szkoła, przecież nie będę się rozpędzał. Chociaż poza tym, wiadomo co niektóre osoby robią tu w kiblach.
               - I jak, może być? - wyszeptała po chwili w moje usta.
               - Mhm, zawsze kiedy czuję Twoje usta na swoich jest dobrze - przygryzłem lekko jej dolną wargę/
               Uśmiechnęła się tylko i przytuliła mnie, obejmując mnie w pasie. Również ją objąłem i spojrzałem przed siebie. Jej przyjaciółka szeroko się uśmiechała, jakieś osoby przechodzące, a szczególnie dziewczyny coś plotkowały. Gdzieś tam dalej spostrzegłem jej byłego. Niby rozmawiał z kumplami, ale cały czas na nas zerkał. Posłałem mu znaczący uśmiech, a on jakby bardziej się zdenerwował. Jak ja uwielbiam pokazywać, że dziewczyna jest moja, nawet przez jedną noc. Miny kolesi, którzy mnie nie lubią, bezcenne.
               - Cieszę się, że przyjechałeś teraz - wymamrotała.
               - Nie mogło by być inaczej - zaśmiałem się cicho, na co ona zrobiła to samo.
               - Właśnie potrzebowałam, żeby ktoś poprawił mi humor.
               - Zawsze do usług - mruknąłem.
               Hm, w sumie mógłbym ją pocałować teraz w głowę, czy zrobić inną słodką rzecz, ale i tak już to by było na mnie za dużo. Odsunęła się ode mnie i posłała mi lekki uśmiech. Puściłem jej oczko i od razu stał się szerszy.
               - Uwielbiam to jak na Ciebie działam - zamruczałem.
               - Nie schlebiaj sobie za bardzo - uśmiechnęła się.
               - Nie musisz się o to martwić.
               Usłyszałem dźwięk dzwonka mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz.
               - Musze odebrać - mruknąłem, wstałem i odszedłem trochę od dziewczyn.
               Wcisnąłem zieloną słuchawkę.
               - Mamy problem, Justin - usłyszałem głos Mike'a.
               - Co jest? - zapytałem i rozejrzałem się.
               - Pamiętasz, no jasne, że pamiętasz - przerwał wzdychając - Tego chłopaka, co przyjechał tu z miesiąc temu.
               - Airhead?
               Tak nazywamy członków gangu jednego kolesia, który ma z nami na pieńku. Dawno go nie widzieliśmy, ale ostatnio właśnie miałem z jednym spotkanie i nie skończyło się dobrze. Dla niego. Tak, właśnie dlatego byłem w sądzie. Ale co dokładnie zrobiłem? Można się domyślić.
               - Tak, to jest kolejny problem, tym razem trochę poważniejszy - kontynuował.
               - Więcej się ich zebrało?
               - Szef przyjechał - odparł poważnym głosem.
               - I co? Chyba oczyściliśmy sprawy.
               - Tak, Justin. Szczególnie jak jego koleś trafił do szpitala - warknął.
               - Sam się o to prosił, mówiłem Tobie - odpowiedziałem tym samym tonem.
               - Dobra, masz teraz przyjeżdżać i musimy to wyjaśnić. Nadal wiesz, że jest wrogo nastawiony, musimy się z nim spotkać.
               - Ja pierdole - przekląłem pod nosem.
               - Albo się dogadamy, albo znowu będzie wojna, wiesz o tym.
               - Wiem, niedługo przyjadę - westchnąłem ciężko.
               - Pośpiesz się - powiedział i rozłączył się.
               Schowałem telefon i złapałem obiema dłońmi za tył głowy. Czasami się zastanawiam, czemu ja się w to wszystko wpakowałem.
               Wziąłem głęboki oddech i wsadzając ręce do kieszeni kurtki, odwróciłem się w stronę Ronnie, która na mnie patrzyła. Jej przyjaciółka rozmawiała kilka metrów od niej z jakimś chłopakiem, a ona siedziała sama. Podszedłem do niej i usiadłem obok, na razie nic nie mówiąc.
               - Coś się stało? - spytała po chwili, cicho.
               - Tak jakby, ale to już między moimi znajomymi - wyjaśniłem.
               - Czyli nie powiesz mi co - westchnęła.
               - Przepraszam, tak będzie lepiej -wyjąłem jedną rękę z kieszeni i oplotłem ją wokół jej pasa.
               - Zatajanie przede mną wszystkiego nie jest lepsze - patrzyła mi w oczy.
               - Ale teraz będzie, nie przejmuj się tym, to nic takiego - wzruszyłam ramionami.
               - Widzę, że kłamiesz - oznajmiła, przyglądając mi się.
               - Niby jak możesz to stwierdzić?
               - Mrugasz wtedy często oczami.
               - Zwracasz uwagę na takie rzeczy u mnie? - zmarszczyłem lekko brwi.
               Pokiwała głową.
               - Dziwnie by wyglądał związek, żebym tylko zachwycała się na przykład Twoim wyglądem.
               Ta mało istotna u mnie rzecz, na którą zwróciła uwagę, trochę mnie zaskoczyła. Ale w pozytywnym sensie. Tylko moja mama o tym wie i to zauważyła. To... to fajne uczucie. Dlatego, że na prawdę myślałem trochę o niej tak, jak o innych. Nie chodzi o dokładnie ten tik, który mam jak kłamię, tylko, że patrzy na mnie też z innej perspektywy. Może ja też zacznę?
               - No w sumie tak - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją delikatnie w czoło.
               No co, czasami ulegam. Jest we mnie coś... nie wiem jakiego słowa użyć, żeby nie było w tym śliczny lub uroczy. Uh.
               - Muszę jechać i dzisiaj już raczej się nie zobaczymy - patrzyłam na nią z lekko przymrużonymi oczami, bo akurat słońce było na przeciwko mnie.
               - Szkoda - westchnęła cicho.
               - Wiem, ale to nie koniec świata - pocieszyłem.
               Wstaliśmy razem i przytuliliśmy się do siebie.
               - Mam nadzieję, że ułoży się między tymi znajomymi - podniosła głowę, aby na mnie spojrzeć.
               - Ja tak samo - musnąłem delikatnie jej wargi.
               - Lubię Cię Justin - szepnęła po chwili, niespodziewanie w moje usta - Na prawdę.
               Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
               - Ja Ciebie też, słonko - ponownie musnąłem jej wargi - To może do jutra - pożegnałem się, wypuszczając ją z objęć.
               - Pa - posłała mi lekki uśmiech, poprawiając torbę na ramieniu i poszła w stronę Maggie.
               Ja skierowałem się na parking, myśląc o wszystkim na raz. O tym całym gównie z Airhead i o mojej dziewczynie. Czuję, że plany w stosunku do niej ulegną lekkiej zmianie. Albo na razie tylko tak myślę. Zobaczymy. Obecnie wsiadam do swojego samochodu i kieruję się na Harlem, gdzie muszę się z tym wszystkim uporać.

 ____________________

Witam. Przepraszam, że musieliście trochę długo czekać na rozdział. Druga część tego też będzie pewnie za trochę więcej niż tydzień. Komentujcie i życzę miłego czytania! :)

wtorek, 13 stycznia 2015

14. Secrets






Ronnie


               - Zrobię popcorn - uśmiechnęłam się w jego usta, które przed chwilą skończyły mnie całować.
               - A masz jakiś ciekawy film? - odsunął twarz od mojej.
               - Pewnie coś tam mam - wzruszyłam ramionami - Możesz ty wybrać jak chcesz.
               - Mam tylko nadzieję, że to nie jakieś miłosne historyjki - spojrzał na mnie, chcąc się przekonać, że ma racje.
               - Może - uśmiechnęłam się niewinnie, na co wywrócił oczami.
               - Gdzie są płyty? - zapytał, odchodząc w stronę salonu.        
               - Na półce pod telewizorem - odpowiedziałam i podeszłam do szafki.
               Znalazłam w niej popcorn i rozpakowałam go z folii. Włożyłam papierowe opakowanie do mikrofalówki i ustaliłam czas, po czym ją włączyłam. Odwróciłam się przodem do salonu i Justina. Zamiast przeszukiwać filmy stał przy jednej z półek i oglądał nasze zdjęcia rodzinne. Przygryzłam wargę i zaczęłam stawiać ciche kroki w jego stronę.
               - Co Cię tak tam zaciekawiło? - zapytałam, zbliżając się.
               - Ty jak byłaś mała - uśmiechnął się szeroko i wziął zdjęcie z ramką, a następnie pokazał mi je.
               - Miałam jakieś osiem lat - westchnęłam i skrzyżowałam ręce - Pamiętam, że zdjęcie było robione w Kanadzie, kiedy byliśmy tam na wakacjach u mojej cioci.
               - Na prawdę? - zacisnął wargi i pokiwał głową - Dawno tam nie byłem - spojrzał na zdjęcie - Robione w Toronto?
               - Tak - pokiwałam głową - Masz tam kogoś?
               - Pochodzę stamtąd, a dokładnie ze Stratford - mruknął - Przeprowadziłem się tu z mamą kiedy miałem dwanaście lat.
               - Rozumiem - oblizałam usta - My przeprowadziliśmy się tu ze względu na pracę rodziców, wcześniej mieszkałam w Chicago. Przeprowadziłam się jak miałam dziewięć lat, czyli Cię przebiłam - uśmiechnęłam się.
               - Na to wygląda - zaśmiał się i odłożył zdjęcie - Byłaś wtedy słodziutka i nosiłaś spódniczki.
               - A teraz nie jestem? Dzięki - powiedziałam rozbawiona, a kiedy usłyszałam, że popcorn się zrobił, poszłam po niego - Ala prawda, nie noszę już często spódniczek.
               Wyjęłam go z mikrofalówki i szybko odłożyłam bo opakowanie było gorące.
               - A powinnaś. Widziałem Cię w jednej i to nie było nic złego - zaśmiał się i kucnął przy półce, przeglądając filmy - I co do słodkości, musiałbym się zastanowić.
               Pokręciłam głową już nic nie odpowiadając, po czym wzięłam popcorn i picie. Położyłam to wszystko na ławę. Usiadłam na sofę. Odgarnęłam włosy z twarzy i skrzyżowałam nogi. Przyglądałam się Justinowi, który patrząc na każdy film robił znudzoną minę. W końcu zaczął przyglądać się czemuś dłużej.
               - To brzmi ciekawie - zastanowił się i pokazał mi okładkę.
               - Zapewne wybrałeś po tytule - mruknęłam rozbawiona, widząc okładkę filmu " Friends With Benefits".
               - Możliwe - puścił mi oczko.
               - Ale wiesz, że tam jest kolejny Justin, na którego też lecę?
               Spojrzał na mnie podejrzliwie.
               - To fajnie, że na mnie lecisz, ale wiesz, że raczej nie będziesz z tym drugim?
               - Czyżbym wyczuwała w tobie zazdrość? - uśmiechnęłam się cwaniacko.
               - Nie? - zrobił zdziwioną minę.
               - W takim razie oglądamy - mówiłam, jakbym nie mogła się doczekać - Lubię te sceny kiedy jest bez koszulki - powstrzymałam uśmiech i spojrzałam na czarny ekran telewizora.
               - A ja pewnie polubię sceny, kiedy Mila Kunis jest w samej bieliźnie, albo i bez - uśmiechnął się szeroko.
               Oczywiście musiał się odegrać.
               - Okay - wzruszyłam ramionami - Masz rację, jest śliczna - byłam obojętna.
               Włączył film, zgasił światło i usiadł obok mnie. Objął mnie ramieniem wokół ramion i przyciągnął bliżej siebie. Położyłam głowę na jego torsie.
               - I tak wolę Ciebie - szepnął blisko mojego ucha.
               Uśmiechnęłam się pod nosem.
               - Więc teraz ja mam powiedzieć że wolę Ciebie od tamtego Justina? - udałam, że myślę - A muszę?
               Dźgnął mnie palcem w bok, na co się zaśmiałam.
               - No dobra, dobra - zerknęłam na niego - Wolę Ciebie - udałam, że mówię z niechęcią.
               - Ale on nie jest teraz przy Tobie, nie ogląda z Tobą filmu z gatunku, który nie za bardzo go interesuje, tylko dla Ciebie i na pewno ja bez koszulki wyglądam lepiej - wymamrotał te ostatnie słowa lekko rozbawiony.
               - Na pewno - powtórzyłam z uśmiechem i wróciłam do patrzenia na ekran.

               Obejrzeliśmy już trochę filmu. Odbyliśmy to bez gadania, jedząc popcorn. Miło było tak opierać się o Justina, i czuć jego ramię na sobie. Obecnie położył miskę z popcornem na moje uda. Wziął moje nogi i położył na swoje, tak, że jakby siedziałam do niego bokiem. Położył wolną dłoń na moje udo i zaczął je gładzić. Nie reagowałam. Przecież to nic takiego. Chyba.
               Zaczęły się sceny w filmie, w których głównie chodziło o seks. Zaczęło się robić dziwnie, a przynajmniej mi. Czułam się, jakbym oglądała to z jednym z rodziców. Ale rodzic raczej nie jechałby tą ręką na udzie coraz wyżej.
               - I jak, na razie fajny film? - chciałam zacząć jakiś temat, przynajmniej na chwilę, żeby przystopował.
               - Jasne - uśmiechnął się delikatnie i cwaniacko, nadal gładząc moją nogę.
               Pomyślałam. Położyłam swoją dłoń na jego i sprawiłam, że ustała. On się cicho zaśmiał, a ja jakbym troszeczkę się zarumieniła. On działa na mnie stresująco. Poprawiłam się tak, że usiadłam bardziej prosto. Moja głowa była prawie na równi z Justina.
               - Coś się stało, słonko? - spojrzał na mnie, szepcząc.
               - Nie - pokręciłam przecząco głową, również na niego patrząc.
               - Nie stresuj się przy mnie, nic Tobie przecież nie zrobię - ponownie pogładził mnie po udzie.
               Dlaczego to mnie tak rozprasza?
               - Okay, jest w porządku - zapewniłam go.
               - To dobrze - zwilżył wargi.
               Zbliżył twarz do mojej i musnął moje usta. Już robiliśmy to parę razy ale nadal mam dreszcze. Muszę się od tego odzwyczaić.
               - Mówiłem Ci już, że masz słodkie usta? - zamruczał.
               Zaśmiałam się cicho.
               - Ty tak samo - zahaczyłam językiem o jego dolną wargę.
               - Mmm - zamruczał - Ktoś ma ochotę na te usta - położył dłoń na mój bok i przysunął mnie bardziej do siebie.                Nawet nie wiem czy jednak bardziej się dało.
               - Może - ujęłam jego policzek i pocałowałam.
               Odwzajemnił to powoli. Ten pocałunek bardziej przypominał muśnięcia. Po krótkiej chwili przerwaliśmy go.
               - Na prawdę uwielbiam Cię całować - powiedział i znowu szybko wpił się w moje usta.
               Tak mocno naparł na mnie, że byłam zmuszona położyć się tułowiem na sofę. O matko. A jak Maggie miała racje? Spokojnie, do niczego nie dojdzie. Jakoś musiałam się opanować. Postanowiłam odprężyć się pocałunkiem. A co do niego, jak zwykle był cudowny. Justin pieścił swoim językiem mój, co było bardzo przyjemne. Nagle przekręcił się, zmieniając swoją pozycję i zawisł nade mną. Mam nadzieję, że chodzi mu teraz po prostu o wygodną pozycję do całowania. Mam nadzieję. Podpierał się łokciami po obu stronach mojej twarzy. Na szczęście jego ciało nie dotykało mojego. A może jednak na nieszczęście? Przyznam tylko, że chyba z nikim jeszcze się tak dobrze nie całowałam.
Nagle usłyszałam jak ktoś wszedł do domu. Justin też to usłyszał i szybko oderwał usta od moich.
               - Ronnie, już jestem - usłyszałam głos Luke'a.
               - Cholera - szepnęłam do siebie i szybko podsunęłam się do góry, sprawiając, że Justin też usiadł. Szybko poprawiłam swoją pozycję tak, że siedziałam obok niego, opierając głowę na jego ramieniu i obejmując go. To pierwsza pozycja jaka przyszła mi na myśl.
               - O co tu chodzi? - zapytał cicho i pogładził moje ramię.
               - To mój brat - oznajmiłam szybko.
               Luke zgasił światło na korytarzu i zaczął zmierzać do salonu.
               - Przyszedłem wcześniej bo plany mi się pozmieniały, myślałem, że ty... - jego mówienie urwało się, kiedy wszedł do salonu i spojrzał na nas.
               - To jest Justin - westchnęłam.
               Jego mina była podejrzana. Patrzył na Justina, jakby próbował coś sobie przypomnieć. Ustawiłam się tak, żeby widzieć jego i mojego chłopaka. Oboje mieli skierowane na siebie te spojrzenia. Co jest grane?
               - Kurwa - Justin przeklął pod nosem i przetarł twarz rękoma.
               Luke też jakby się czegoś domyślił.
               - Co on tu robi? - powiedział niezadowolonym głosem, podchodząc do nas.
               - Spędzamy razem wieczór, to mój chłopak - wzruszyłam ramionami.
               - Chłopak?! - zmarszczył brwi.
               Justin wstał i podszedł do niego.
               - Wypierdalaj od mojej siostry - warknął do niego.
               - Luke! - również wstałam.
               - Ronnie trzymaj się od niego z daleka - spojrzał na mnie ostrzegawczo.

 
Justin


               - Nie zabronisz mi mieć chyba chłopaka, no nie? - powiedziała z wyrzutem - I jak tu wszedłeś, myślałam, że nie masz kluczy?
               - Tak byłaś zajęta swoim nowym chłopakiem, że zapomniałaś ich zamknąć.
               - Stary, chodź porozmawiamy - mruknąłem cicho do Luke'a.
               Westchnął ciężko i wyszedł zdenerwowany z salonu.
               - Poczekaj tu - cmoknąłem ją w czoło.
               Poszedłem za nim i weszliśmy do jego pokoju. Zamknąłem za nami drzwi. Nie spodziewałem się, że jest jej bratem.
               - Jak ją kurwa znalazłeś, brała od Ciebie? - zmarszczył brwi, mówiąc cicho w moją stronę. Cały czas był zdenerwowany.
               - Nie, nic jej nie dawałem - westchnąłem.
               - Ona w ogóle o tym wie?
               - Nie - podrapałem się po karku.
               - Tak myślałem, bo inaczej pewnie trzymała się od Ciebie z daleka - warknął - I co, teraz ty jej powiesz, czy ja, że jej chłopak jest dilerem? - uniósł brew.
               - Nie mów jej - westchnąłem cicho.
               - Bo co? - prychnął - Nie za bardzo interesowało mnie jej życie osobiste, ale nie pozwolę, żeby się z Tobą spotykała.
               - Nic jej nie zrobię, obiecuję - zwilżyłem wargi - Wyluzuj, po jakimś czasie jej powiem, czekam na moment - starałem się mówić łagodnie.
               - Na jaki? Aż Ci zaufa, apotem ją zranisz? - zaśmiał się - nie pozwolę na to.
               - A tak w ogóle, ona wie, że jej brat ćpa? - zatrzymałem go, kiedy chciał wyjść z pokoju.
               Przygryzł wargę i spojrzał na mnie.
               - Raz widziała jak palę, to wszystko.
               - I pewnie powiedziałeś jej, że nigdy tego więcej nie zrobisz, a tu proszę, jeszcze kupujesz towar od jej chłopaka - prychnąłem cicho.
               - Masz zamiar mnie szantażować? - zmarszczył brwi, stojąc przede mną.
               - Nie. Po prostu albo zranimy ją oboje, albo żaden, proste.
               Spojrzał w inną stronę i pomyślał.
               - No dobra, ale prawda i tak kiedyś wyjdzie na jaw - zwilżył wargi.
               - Nie wiem, pewnie z tym skończę - odparłem poważnie.
               - Ta, na pewno - pokręcił rozbawiony głową - Ale pamiętaj, tylko coś jej zrobisz, to nie dość, że jej to wszystko wygadam, to jeszcze Cię znajdę - ostrzegł.
               - Spokojnie, nic jej nie zrobię troskliwy braciszku - zaśmiałem się bezczelnie.
               Posłał mi mordercze spojrzenie.
               - Tylko ją dotkniesz, albo wykorzystasz - upomniał, wskazując na mnie palcem.
               - Dlaczego myślisz, że jestem taki zły? - mówiłem rozbawiony.
               - Wiem jaki jesteś, Bieber - powiedział i wyszedł z pokoju.
               Wyszedłem od razu za nim, bo myślałem, że idzie do salonu ale poszedł do łazienki. Odetchnąłem i wróciłem do Ronnie. Zobaczyłam, że stoi przy blacie w kuchni i stuka nerwowo o niego palcami. Zacząłem iść w jej stronę, a kiedy mnie zauważyła, również do mnie podeszła. Ustaliśmy na przeciwko siebie.
               - O co tu chodzi? - skrzyżowała ręce, mówiąc opanowanie.
               - Nic takiego, brat martwi się o Ciebie - uśmiechnąłem się lekko.
               - Ale niby czemu? Nigdy jakoś nie chodziło go to, z kim się spotykam - wytłumaczyła zdziwiona.
               - Po prostu znaliśmy się kiedyś i wie kim byłem, to wszystko co Tobie mówiłem - wypuściłem powietrze.
               - Czyli, chodzi o dziewczyny? - skrzywiła się lekko.
               - Tak - odpowiedziałem jakby zawiedziony i przytuliłem ją do siebie - Ale przy Tobie chcę się postarać o coś więcej - pogładziłem ją po głowie.
               - No właśnie, ale czemu akurat przy mnie? - uniosła głowę i spojrzała mi w oczy.
               - Bo zachowywałaś się trochę inaczej, niż te wszystkie dziewczyny, z którymi przebywałem. Myślałem, że będzie z Ciebie dobra przyjaciółka, ale za bardzo mi się podobałaś. Właśnie to dziwne, bo zacząłem przy Tobie bardziej zwracać uwagę na charakter - stwierdziłem - I dlatego chciałem, abyś dała mi szansę - pogłaskałem ją po policzku.
               - Oh - odwróciła na chwilę wzrok, po czym spojrzała na mnie - To miłe - uśmiechnęła się delikatnie.
               - Prawdziwe - uśmiechnąłem się szeroko i ponownie ją w siebie wtuliłem.
               Również mnie objęła. To prawda. Chciałem trochę wybrnąć z tej sytuacji, ale to w sumie się zgadza. Przy niej na prawdę chcę się postarać. Może nie skończę z tym tak jak zawszę. Na razie jesteśmy tak jakby przyjaciółmi, którzy się całują i zachowują jak para.
               - Oglądamy dalej? - zapytałem po chwili.
               - No dobrze - odsunęła się lekko ode mnie.
               - A może Justin już powinien wyjść? - usłyszałem za sobą głos jej brata.
                Czy on może dać już sobie cholerny spokój? Ile można?
               - Czemu niby miałby wyjść? - spojrzała na niego i skrzyżowała ręce.
               - Ponieważ jest już dwudziesta druga, a to znaczy, że tata zaraz wróci - wzruszył ramionami - No chyba, że chcesz go jemu przedstawić.
               Westchnęła cicho.
               - Przepraszam - spojrzała na mnie smutno.
               - Nie ma sprawy, rozumiem - odpowiedziałem łagodnie.
               Musnąłem jej usta, a ręce umieściłem na jej biodrach. Odwzajemniła delikatnie i objęła moją szyję, przytulając się do mnie. Obróciłem nas tak, że twarzą byłem przodem do Luke'a, który ciągle na nas patrzył, opierając się o wysepkę w kuchni. Pocierał kciukiem dolną wargę. Wiedziałem, że to raczej znaczy niezadowolenie. Może jeszcze to, że zabijał mnie wzrokiem. Uśmiechnąłem się do niego bezczelnie a Ronnie wypuściła mnie z objęć.
               - Odprowadzę Cię do drzwi - oznajmiła.
               - Dobrze, słonko - posłałem jej szeroki uśmiech i objąłem w talii.
               Już nie patrząc na jej brata, poszliśmy na korytarz. Szybko wciągnąłem buty na nogi i zdjąłem swoją bluzę z wieszaka.
               - Oh, przypomniało mi się, że dałem Tobie moją bluzę - założyłem ją na siebie.
               - Tak, jednak chcesz ją z powrotem? - uniosła pytająco brew - Mogę teraj ją tobie dać.
               - Nie - przerwałem jej z uśmiechem - Jest twoja, a w sumie nasza wspólna... ale bardziej twoja - zaśmiałem się - Chodzi o to, że jeszcze Cię w niej nie widziałem.
               - Jutro ją założę - uśmiechnęła się ślicznie.
               To może dziwne, ale na prawdę uważam, że jej uśmiech jest śliczny. Uh, może bardziej powinienem określić go "pięknym". Od razu lepiej brzmi. Przynajmniej jakby było to wydobyte z moich ust.
               - Mam nadzieję, przyjadę po Ciebie po szkole i zobaczymy - puściłem jej oczko.
               - Fajnie - powiedziała zadowolona.
               - Będziesz mogła pochwalić się swoim chłopakiem - oblizałem z uśmiechem dolną wargę.
               - Oczywiście - zaśmiała się cicho, po czym cmoknęła jakby trochę niepewnie moje usta - Dobranoc - szepnęła.
               - Dobranoc śliczna, śnij o mnie - również szepnąłem i wyszedłem z jej mieszkania - I nie przejmuj się bratem, przejdzie mu -zamknąłem za sobą drzwi.
               Na serio? Znowu śliczna? Muszę przywołać swoje słownictwo do porządku.

____________________

Wiem, rozdział miał być wcześniej i za to przepraszam, ale niestety wyszło tak, że znowu miałam mniej czasu. Poza tym cieszę się wzrastającą ilością wyświetleń. Dziękuję i życzę miłego czytania!