Ronnie
Poczułam
ból. Jakbym walnęła głową w mur. A może to zrobiłam? Zamrugałam oczami, aby
obraz mi się polepszył. Zauważyłam sufit, ale nie w swoim pokoju. Miałam nocować u
Maggie. Jednak przypominając sobie
trochę wydarzeń z wczoraj i czując rękę Justina na swoim brzuchu już trochę
mnie oświeciło. Koszulka podciągnęła mi się do góry tak, że zakrywała tylko mój
stanik. Spojrzałam w bok i
zobaczyłam jak słodko śpi z policzkiem wtulonym w poduszkę. Film urwał mi się
chyba wtedy, kiedy piłam kolejnego shota. Ale nie zdziwiłam się tak bardzo, że
leże z Justinem, ponieważ pamiętam jak zaprowadził mnie spać. Tylko to. Dlatego
nie wiem czemu mam na sobie tylko jego koszulkę. No i bieliznę. Pewnie pomógł
mi się rozebrać dla wygody.
W pokoju było czuć alkohol i domyślam się, że to
też ode mnie. Szukałam wzrokiem zegarka lub telefonu, ale nic nie znalazłam.
Westchnęłam cicho i przetarłam twarz dłońmi. Popatrzyłam na jego rękę i
złapałam delikatnie za jego dłoń. Gładziłam ją lekko, próbując sobie
przypomnieć dokładnie co było po tym jak już nie pamiętałam. On w pewnym
momencie zmienił swoją pozycję tak, że przyciągnął swoją rękę z moją bardziej
do siebie i byłam zmuszona przekręcić się na bok. Miałam twarz parę centymetrów
od jego. To niemożliwe, żeby miał tak nieskazitelną cerę. Zauważyłam może tylko
z dwie blizny. Jedna wyglądała, jakby się zadrapał. Druga jest trochę mniejsza.
Jego włosy były lekko roztrzepane, ale nie wyglądał z tym źle, a wręcz
przeciwnie. Uchylił lekko wargi. Były takie pełne. Miałam ochotę je pocałować.
Nie, nie mogę. Ale... On się na pewno nie obrazi. No chyba tylko dlatego, że
jego tym obudzę. Tylko, że nie jesteśmy razem i się nie całujemy. Zapominam czasami, że to tylko mój przyjaciel. Pofantazjować mogę.
Po kilku
minutach zauważyłam, że zaczyna się przebudzać. Spojrzał na mnie przez
przymrużone oczy. Przyjrzał się mi, a na jego twarzy ukazał się lekki, a
zarazem leniwy uśmiech. Zauważył, że trzyma moją dłoń.
- Pewnie
dlatego jesteś tak blisko - powiedział z lekką chrypką.
- Mhmm,
powiedzmy - wymamrotałam.
- No i
dobrze - puścił mi oczko i puścił moją dłoń, aby przetrzeć oczy - Pamiętasz coś
z wczoraj?
- No,
większość - patrzyłam na niego.
- A to co
było wczoraj, tutaj?
- A coś
było? - otworzyłam szerzej oczy.
- Hm -
spojrzał na mnie - No wiesz, byłaś napalona...
- Co ja
zrobiłam? - spytałam przerażona.
- Naaajpierw
- ziewnął i kontynuował - Zdjęłaś swoją koszulkę... - zaczął mówić strasznie
pociągającym głosem - Pogadałaś trochę, podeszłaś do mnie, złapałaś za moją
koszulkę, przyciągnęłaś mnie do siebie... - przysunął usta do mojego ucha - I
powiedziałaś: "Pokaż, na co Cię stać, Bieber" - szepnął i złapał
zębami za płatek mojego ucha. Zaśmiał się cicho.
Byłam w
szoku. Odetchnęłam cicho i przygryzłam wargę. Nie mogłam znieść tego, co ten
człowiek ze mną robi. Ale ja byłam w stanie w ogóle tak powiedzieć? No
wiem, że po pijaku jest się pewnym siebie, ale bez przesady.
- Mmm, ładna
malinka -przejechał palcem po mojej szyi.
Jeju.
- M-My
spaliśmy ze sobą?
- W łóżku? Jak widać - zaśmiał się ponownie -
Ale jeśli chodzi o sex, nie.
Odetchnęłam
z ulgą.
- Więc co?
Coś się między nami działo?
- Powiedzmy,
że było blisko do seksu - spojrzał na mnie - Całowaliśmy się, dotykaliśmy i
było bardzo przyjemnie. Baaardzo mnie podnieciłaś i nawet nie wiesz jak ciężko
było mi się powstrzymać od głębszych doznań - mruknął - Ale nie mogłem zrobić
tego z Tobą, kiedy byłaś w takim stanie. Wiedziałem, że właśnie teraz byś tego
żałowała.
Popatrzyłam
chwile w jego oczy. Nie spodziewałam się, że tak postąpi.
- Dziękuję -
szepnęłam.
- Nie ma
sprawy. Szanuję Cię i nie mam zamiaru znowu skrzywdzić.
Uśmiechnęłam
się lekko.
- To miłe,
co mówisz - stwierdziłam.
- Byłbym
serio idiotą gdybym na to pozwolił, nie sądzisz?
- Ale z inną
laską byś tak zrobił. Tak myślę...
- Tylko, że ty
nie jesteś jedną z tych lasek. Przyjaciół szanuję.
Chwilowo o tym zapomniałeś.
- Z
przyjaciółmi nawet się nie całuje - usiadłam i poprawiłam włosy.
- To co
innego, jak przyjaciel kogoś pociąga. Trudno czasami się opanować.
- Ciebie
każda pociąga i z każdą byś poszedł do łóżka.
- Nagle
jesteś na mnie zła i będziesz brała mnie za męską dziwkę, chociaż nic nie zrobiłem? - zmarszczył brwi.
- Nie... Nie
wiem - pokręciłam głową - Głowa mnie boli.
- Nie kłóć
się ze mną na kacu - wstał z łóżka.
Zlustrowałam
go wzrokiem. Podszedł do szafy i założył spodnie dresowe zostawiając goły tors.
- Idę zrobić
coś do jedzenia. Jak będziesz chciała to zejdź na dół - powiedział i wyszedł.
Westchnęłam
i leniwie wstałam. Odnalazłam wzrokiem swoje rzeczy i poszłam z nimi do
łazienki.
Zobaczyłam swoją twarz w lusterku. Ja na prawdę dziwię się, że Justin
nie uciekł z tego pokoju jak na mnie spojrzał. Wyglądałam jak po przejściu
wichury. Związałam włosy w kucyka i obmyłam twarz zimną wodą. Umyłam się i
ubrałam. Nie było już tak źle.
Zeszłam na
dół. Zajrzałam do salonu. Było tam z czterech chłopaków, oczywiście śpiących. Na
jednej kanapie Ian i Beth, a na drugiej Maggie. W takim samym stanie jak ja.
Nie chciałam ich budzić więc udałam się do kuchni. Justin jadł płatki. Spojrzał
na mnie.
- Chcesz
tabletkę?
Pokiwałam
lekko głową.
- Dobra, ale
najpierw zjedz - wskazał na kilka zrobionych kanapek - Użyłem tego co miał w
lodówce, wydaje się być świeże - wstał i podszedł do szafki.
- Wydaje
się? - uniosłam lekko brew i usiadłam do stołu.
- Na pewno
świeże - uśmiechnął się i odnalazł tabletki. Nalał mi wody i postawił obok mnie
- Smacznego - wrócił do jedzenia.
- Wzajemnie
- mruknęłam i wzięłam kanapkę do ręki.
Jadłam
powoli myśląc nad tym wszystkim. Niby nie uprawiałam z nim seksu, ale nie
spodziewałam się, że po pijaku właśnie tego chciałam.
- Tak teraz
się zastanawiałam - zaczęłam - Dlaczego mamy taką dziwną relację?
- To znaczy?
- To znaczy,
że mam takie odczucie, jakbyś był zupełnie inny, ale przyzwyczaiłeś się do
bycia kobieciarzem. Wiem, że można się wygłupiać, poflirtować dla zabawy. Lubię w Tobie
to, że mnie rozśmieszasz, ale gdzie jest ten stonowany i uczuciowy Justin,
którego widziałam może z dwa razy?
- Przyznam,
że na kacu masz niezłe rozmyślenia - zaśmiał się.
- Już dawno
nad tym myślałam - wytłumaczyłam się.
- Nie wiem
jak Ci to wytłumaczyć - westchnął - Jesteśmy przyjaciółmi, szanuję Cię i nie
chcę stracić. Wolę ten układ. Jednak przekonałem się, że nie umiem żyć w
związku - wzruszył ramionami - Za bardzo przyzwyczaiłem się do tego życia,
jakie mam. Jeśli chodzi już o ten flirt... Taki już chyba jestem - spojrzał na
mnie - Wczoraj uległem. Wyglądałaś bardzo dobrze, a ja jestem facetem -
uśmiechnął się lekko - W dodatku wstawionym. Mam nadzieję, że rozumiesz.
Patrzyłam na
stół. Przemyślałam to co powiedział. Jednak nie tak głęboko. Ból głowy mnie
rozsadzał.
- Okay -
wróciłam do jedzenia.
Tak, na
prawdę miałam chęć się z nim pokłócić. To znaczy wyrazić swoje zdanie na ten
temat. Nagle jest taki obojętny? Poddaje się, nie mam siły na tego człowieka.
Chce być przyjacielem, dobra. Dam radę. Nie sądzę, żebym się zakochała czy coś,
ale jego umięśniony brzuch bym chętnie pogładziła... Ja chyba jeszcze nie myślę
trzeźwo.
Z trudem
zjadłam tą jedną kanapkę, a następnie wzięłam tabletkę i popiłam wodą.
Po jakimś
czasie wszyscy wstali. Wszyscy, oprócz Meg. Będę musiała zawieść ją do domu.
- Justin, to
moje dresy? - zapytał jeden z chłopaków.
- Tak,
wziąłem z Twojej szafy.
- Nie miałeś
swoich rzeczy? - zaśmiał się.
- Chyba
zostały gdzieś pod łóżkiem, nie chciało mi się ich szukać.
- A coś się
działo ciekawego? - uśmiechnął się znacząco.
- Niee -
powiedział rozbawiony - Ktoś był tam na mnie napalony i mnie rozebrał.
On chyba
zapomniał, że jestem w tym pomieszczeniu. Ten chłopak spojrzał na mnie z
uśmiechem.
- No ładnie. Solenizantka zaszalała - zaśmiał się.
- Przecież
wiesz, że każda na mnie leci - Justin był chyba z siebie bardzo zadowolony.
Popatrzyłam
na niego nie wiedząc co powiedzieć. Wstałam z krzesła i wyszłam z kuchni.
- Brawo,
bądź z siebie dumny - usłyszałam głos Bethany.
Poszłam do
salonu i obudziłam Maggie. Nie miałam ochoty już tu dłużej siedzieć. Zostałam
skompromitowana przed tymi ludźmi.
- Meg,
wstawaj - potrząsnęłam jej ramię.
Wymamrotała coś pod nosem i spojrzała na mnie
śpiąca.
- Gdzie jesteśmy?
- spytała cicho.
- Tam, gdzie
odbywała się impreza. Wstawaj, jedziemy już do domu.
- Chwilka -
przeciągnęła się.
Podniosła
się z kanapy tak, jakby miała przyczepione do ciała jakieś ciężarki. Złapała
się mojego ramienia i razem poszłyśmy do łazienki. Zaprowadziłam ją tam, aby się
ogarnęła. Czekałam na nią na korytarzu sprawdzając, czy nic nie zginęło z mojej
torebki.
- Ronnie -
mruknął - przepraszam.
Ta, jeszcze
jego tu brakowało.
- Daruj
sobie - spojrzałam na niego.
- Wiem,
jestem debilem.
- Tak, idiotą
i chamem, ale no cóż, to się nie zmieni - wzruszyłam ramionami.
- No widzisz
- wywrócił oczami.
Myślał, że
tego nie widzę.
- Widzę,
widzę - zapięłam torebkę i założyłam ją na ramię - Skończyłeś?
- Teraz
będziesz na mnie zła?
- A co? Mam
skakać nad Tobą i mówić jaki jesteś cudowny? - wydęłam wargę - Przecież każda
na Ciebie leci.
- To było
się wczoraj na mnie nie rzucać. Powiedziałem prawdę. To nic strasznego.
- Jeśli się tak zmieniasz pod wpływem kolegów to ja dziękuję za taką znajomość. Nie musisz się przed nimi popisywać.
- Nie
przesadzasz trochę? - zmarszczył brwi.
- Nie i nie
wiem co w Ciebie wstąpiło, ale nie mam ochoty z Tobą rozmawiać.
- Zachciało
mi się związku - pokręcił głową i poszedł w kierunku pokoju - Zapomniałem, że
dziewczyny są strasznie trudne.
- A ja, że
jesteś dupkiem - warknęłam.
To przez tą tabletkę przeciwbólową tak mu
odbiło? Zrozumiałabym, gdyby miał okres. Niestety tego nie można wytłumaczyć.
- Co się tu
stało? - Maggie wyszła z łazienki już w lepszym stanie.
- Nie ważne,
pomożemy posprzątać i pójdziemy - zmieniłam temat.
- Okay -
mówiła jeszcze śpiąco.
- Nie
musicie sprzątać, my się tym zajmiemy - podeszła do nas Bethany.
- Pomożemy -
uśmiechnęłam się lekko.
- Nie, ty
jesteś solenizantką. Wczorajszą, ale jeszcze się liczy - uśmiechnęła się - Poza
tym musisz zaopiekować się Meg. Ma kto was odwieść?
- Tak,
zamówię taksówkę - Objęłam ją - Dziękuję jeszcze raz za przyjęcie.
- Nie ma za
co - odwzajemniła uścisk i pożegnała nas - A, no i później przyjedź po prezenty - przypomniała.
Wyszłyśmy na
zewnątrz. Było zimno i wiał silny wiatr. Podeszłyśmy już trochę do głównej
ulicy i zajrzałam do torebki, aby wyciągnąć telefon. Westchnęłam ciężko.
Zostawiłam go tam. A specjalnie wszystko sprawdzałam. Jak mogłam zapomnieć o
telefonie?
- Maggie,
poczekaj tu pięć minut. Muszę wrócić się po telefon - powiedziałam pośpiesznie.
- No dooobra
- przeciągnęła leniwie i oparła się o mur bloku.
Ja odwróciłam się i poszłam z powrotem. Aby skrócić sobie drogę skręciłam w jakąś mniejszą
uliczkę. Zamyśliłam
się. Było tu tak cicho, że aż strasznie. To nie podobne do klimatów Nowego
Jorku. Ale to w sumie nie jest Manhattan, czego można się spodziewać.
Zauważyłam, że ktoś wyszedł z uliczki obok. Ten ktoś zaczął iść w moją stronę.
Kiedy był już dość blisko zorientowałam się kto to. Uśmiechnął się do mnie
szeroko.
- Hej, dawno
się nie widzieliśmy - oblizał usta.
- Tak, hej
Dylan - odwzajemniłam delikatnie uśmiech.
Od razu przypomniało mi się, co powiedział
Justin. Dylan był z tego groźnego gangu. Musze zachować spokój, jakbym nic nie
wiedziała i będzie dobrze.
- Gdzie
idziesz? - uniósł brew i ustał przede mną, tym samym zatrzymując mnie.
Miał ręce
włożone w swoją skórzaną kurtkę i włosy lekko rozwalone od wiatru. Patrzył na
mnie pytająco, a na jego twarzy widniał lekki uśmieszek.
- Muszę się
po coś wrócić do znajomych - oznajmiłam i poprawiłam torbę na ramieniu.
- Jakich
znajomych?
- Nie znasz.
Przepraszam, śpieszę się - posłałam mu niewinny uśmiech i wyminęłam go.
- Czyżby? -
złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie - Co tak szybko mi uciekasz?
- N-nie
uciekam - jąkałam się.
- Dlaczego
masz taką przerażoną minę? - zaśmiał się cicho - Coś przede mną ukrywasz?
- Nie, wydaje
Ci się - uśmiechnęłam się lekko.
Złapał mnie
za biodra, następnie podszedł do mnie tak, że
musiałam się wycofać jeszcze bardziej do tyłu i tym samym oparłam plecy o mur bloku. Jedną ręką oparł
się przy mojej głowie, a drugą położył po moim drugim boku, zamykając mnie w
klatce.
- Słuchaj -
zwilżył wargi i rozejrzał się - Wiem, że Ciebie i Justina coś łączy. Nie
obchodzi mnie, czy to związek, czy znajomość. Pewnie już wiesz od niego, że jak mój szef się o tym dowie to oboje będziecie mieli kłopoty?
- Ale... -
już nie chciałam kłamać i zaprzeczać - Dlaczego?
- Skarbie,
będzie miał przynętę. Tylko jeśli zobaczy, że jesteś dla niego trochę ważna to
się zemści. Nie wiem jak, ale nie chcesz tego doświadczyć - przejechał kciukiem
po moim policzku.
- Do czego
zmierzasz? - starałam się być opanowana. Patrzyłam w jego oczy.
- Moja
propozycja jest taka - zaczął - Będę tutaj może jeszcze jakiś czas. Dopuki
nie wyjadę masz być moją dziewczyną - uśmiechnął się lekko.
- Um -
zdziwiłam się lekko - Tylko tyle?
Zaśmiał się.
- Będziesz
robiła to, co Ci każę - powiedział rozbawiony, ale też stanowczo - A chcesz więcej?
Nie
wiedziałam co odpowiedzieć. Zaczęłam się bać.
- Nie - pokręciłam głową - Ale
d-dlaczego chcesz mnie chronić?
- Chronić?
Okay, jak chcesz możemy to tak nazwać - puścił mi oczko - Mam dosyć zarywania
do dziewczyn, mogę mieć już taką na miejscu - zaczął mówić przy moim uchu -
Podobasz mi się Ronnie, chyba ja Tobie też. Włącz się do naszej paczki, a wtedy
będziesz bezpieczna. Nic Ci nie zrobię, będziesz tylko moja i do moich zachcianek.
Oddychałam
niespokojnie. Miałam kilka sekund na przemyślenie tego.
- Wiesz, w
sumie nie masz wyjścia, bo jak odmówisz będziesz miała kłopoty, tylko dlatego,
że zadawałaś się z tamtym idiotą - uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
Odwróciłam
wzrok. Chciałam jeszcze żyć. Zgodzę się na to. Nie mam innego wyjścia. Boję
się. Mam taki duży natłok myśli, nie daje już rady.
- Więc jak?
- złapał za mój podbródek i skierował moją twarz do swojej.
Pokiwałam
lekko głową. Co, miałam odmówić? Po co ja się w to wszystko wplątałam.
- Grzeczna
dziewczynka - ścisnął delikatnie mój pośladek - A teraz poproszę Twój aktualny numer i
widzimy się jutro wieczorem, zabawimy się trochę - uśmiechnął się.
Podałam jemu
ten numer i spojrzałam w jego oczy. Co miał na myśli, że się zabawimy?
- Dzięki -
odsunął się - A i jeszcze jedno - schował telefon do kieszeni - Radzę Tobie
nikomu o tym nie mówić. Masz swobodnie i bez zastanowienia odpowiadać, że jesteśmy
parą z własnego wyboru - Oznajmił i odszedł.
Stałam w
miejscu nie wiedząc nawet co myśleć. Mam ochotę schować się do pokoju i
płakać. Nie wierzę, że wpakowałam się w takie gówno. A co jak mi coś zrobią? Ja nie chcę się "zabawić". A co jeśli będę musiała uprawiać z nim seks?
Czy ja mogę wrócić do poprzedniego życia? Już wolałam być dziewczyną
koszykarza, na którego wszystkie lecą. Chciałam powiedzieć Justinowi, ale nie
mogłam. Czułam się przy nim bezpiecznie, ale najwyraźniej tylko chciał mi
wtedy zaimponować. A może Dylan będzie lepszy? Może ma prawdziwe intencje?
Przynajmniej jest przystojny. Tak, starałam się sama pocieszać. Muszę zachować
spokój.
Przetarłam
oczy i ruszyłam dalej. Zauważyłam już dom tego chłopaka. Teraz muszę zachowywać
się tak, jakby ta cała sytuacja nie zaistniała. Ale nie, nie pisałam się na takie życie. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie sprawnie i za parę dni Dylan wyjedzie.
____________________
Ponownie przepraszam, że tak długo nie było postu. Zawsze miałam jakoś inne sprawy, przez które nie mogłam pisać. Teraz postaram się robić to częściej. Mam nadzieję, że nie straciłam czytelników :)
P.S. Za prośbami Dylan trafił do Characters
Mega ♥
OdpowiedzUsuńKocham te opowiadanie! ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na next! :*
Jak zawsze urwane W najbardziej wciągający momencie hxksvsbkxBoze Nie wierze, biedna ronnie czuje ze to się złe skonczy Ale może Justin się dowie i coś z tym zrobi
OdpowiedzUsuńps dylan jest mega przystojny gdhbffjknd
OdpowiedzUsuńJej max ♥
OdpowiedzUsuńNext!! ♥
Kocham! ♥♥
OdpowiedzUsuń