Ronnie
Weszłam na
stację metra. Tym razem musiałam właśnie tak pojechać do szkoły. Maggie się
rozchorowała, a ja jakoś ostatnio miałam pecha w łapaniu taksówek. Wybrałam
kolejną playlistę na swoim telefonie i puściłam ją. Poprawiłam słuchawki, kiedy wstałam z ławki. Właśnie przyjechał mój transport. Wsiadłam do już trochę
zatłoczonego metra i zajęłam wolne miejsce. Na szczęście jeszcze było. Czekało
mnie kilka stacji. Miałam dziwne uczucie, że ludzie się na mnie patrzą, chociaż
połowa tak jak ja była zagłębiona w świat muzyki, reszta czytała jakieś gazety,
rozmawiała no i to co zazwyczaj robi się w metrze, czyli nic ciekawego.
Ostatni
wchodzący tłum ludzi i na następnej stacji wysiadam. Obok mnie były wolne
miejsca, więc zaczęła się zabawa w "kto pierwszy, ten lepszy". Niestety
usiadła jedna osoba za dużo. Wypchnięto mnie tak, że prawie spadłam z
siedzeń. W ostatniej chwili poczułam rękę chwytającą mnie za ramię i powstrzymującą ten
bolesny upadek dla moich pośladków.
- Dziękuję -
mruknęłam cicho siadając ponownie normalnie, chociaż trochę mojego ciała nadal
wystawało.
Odwróciłam
głowę, aby na niego spojrzeć. Brunet uśmiechał się do mnie.
- Nie ma
sprawy, źle by to wyglądało i na pewno bolało - zaśmiał się.
Na szczęście
słyszałam co mówi, ponieważ jedna słuchawka wypadła mi z ucha.
- Ty też się
tu wepchnąłeś - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem i wyłączyłam muzykę, po
czym schowałam telefon ze słuchawkami do torby.
- Ale ja
dotarłem do Ciebie i tego miejsca pierwszy - puścił mi oczko - Jestem Dylan -
wyciągnął do mnie dłoń.
- Ronnie -
podałam mu swoją i uścisnęłam.
- Gdzie
jedziesz? - zaczął rozmowę.
- Do szkoły
- wymamrotałam.
- Która
klasa?
- Ostatni
rok liceum - patrzyłam na niego.
- To jestem
o dwa lata starszy, chyba dla Ciebie jeszcze nie za stary - zaśmiał się.
Um, czy on
próbuje ze mną flirtować? O nie, już mam dość chłopaków.
- Albo dla
innych dziewczyn w moim wieku - wzruszyłam ramionami.
- Na razie
interesujesz mnie ty - oblizał usta.
Podrywacz, na pewno. Miał włosy koloru ciemnego brązu,
zielono-niebieskie oczy i zajebisty uśmiech. Był ubrany w skórzaną kurtkę i ogólnie jak na motor, albo jak chłopak z zespołu rockowego. No i chodzi mi tu o
taki fajny styl i stonowany.
- A ty gdzie
jedziesz? - zmieniłam temat.
- Do kumpli
- oznajmił - Normalnie pojechałbym motorem, ale coś się w nim popieprzyło i do
tego o tej porze po Nowym Jorku czymkolwiek na ulicach jest źle jeździć.
Czyli jednak
motor. Nie powiem, że to mnie nie kręci.
- A nie
znasz żadnych uliczek lub mało ruchliwych ulic? Powinny tu takie być, a jak już
długo jeździsz to powinieneś je kojarzyć.
- No tak, na
pewno są, ale ja jestem tu dopiero od paru dni, Ronnie. Mieszkam w Chicago.
- Mhm,
rozumiem - pokiwałam głową - A na długo przyjechałeś?
- Nie wiem,
zależy jak sprawy się potoczą - zastanowił się - Może spotkalibyśmy się dzisiaj
i lepiej poznali?
O nie, dość
chłopaków Ronnie. Powstrzymaj się. Przecież i tak masz szlaban i nie możesz
wychodzić. Kolejny idiota Cię zrani. Moja podświadomość dawała mi sprzeczne sygnały.
Z drugiej strony byłoby fajnie i o matko, on jest taki przystojny...
- Chętnie -
palnęłam - Um, to znaczy, nie wiem, czy będę miała czas, potem jak pojadę do
domu... - wymigiwałam się.
- Widzę, że
chcesz, ale coś ci stoi na przeszkodzie. Chłopak? - uśmiechał
się, pewnie był rozbawiony moim zachowaniem.
- Nie, nie
mam chłopaka - westchnęłam.
Nagle drzwi
się otworzyły. Musiałam wysiadać. Wstałam i poprawiłam torbę na ramieniu.
- Muszę już
iść - dodałam na koniec.
- Ej, może
po szkole? Podaj mi jej adres, a ja przyjadę po ciebie po lekcjach - ustał ze
mną.
Przeklęłam w
myślach. Nie mogłam mu się oprzeć. Dlaczego nagle zaczęli mnie oblatywać jacyś typowi gracze? Dobra, jedno spotkanie i już, Powiem
rodzicom, że miałam dodatkową lekcję. Podałam mu adres szkoły i godzinę, o
której kończę.
- Jeśli mnie
znajdziesz, to się spotkamy - oznajmiłam wychodząc.
- Na pewno,
Ronnie - jego ręka niby dyskretnie przejechała po moim boku.
Uśmiechnęłam
się niewinnie i wyszłam z metra. Kolejne pytanie. Dlaczego ja lecę na łobuzów? Dlaczego nie mogę zapoznać się z ułożonym i miłym
chłopakiem?
**
Minęło
trochę czasu od zerwania z Justinem. Na pewno jeszcze się nie pozbierałam i nie
zaprzeczam, że o nim myślę. Nawet dopiero dzisiaj Meg przypomniała mi, kiedy z
nią pisałam podczas lekcji, że już w tą sobotę mam urodziny. To tylko trzy dni.
Chyba po prostu zaproszę ją i kogoś jeszcze, lub tylko ją i spędzimy je u mnie
w domu oglądając filmy. Chyba, że ten zły humor mi nagle minie.
Wyszłam
przed szkołę, kończąc już lekcje. Kiedy przemierzałam przez plac, zaczęłam się
rozglądać. To tak już automatycznie wiedząc, że Dylan ma tu być. Niestety nie
wiem jak wygląda jego samochód, jeśli w ogóle ma, a może jest tu pieszo.
Niestety nie widziałam go całą drogę. Niestety, ponieważ już powiedziałam mamie
o tej dodatkowej lekcji. Jest na urlopie więc teraz siedzi w domu. Co ja mam ze
sobą zrobić? No trudno, najwyżej pójdę do parku. Zaczęłam stawiać kroki w
kierunku mojej stacji metra. Kiedy już do niej dotarłam, przed samymi schodami
w dół zauważyłam znajomą postać. No i się nie myliłam.
-
Zapomniałem adresu do twojej szkoły, bo sobie nie zapisałem, ale zapamiętałem
stację i godzinę - usłyszałam wytłumaczenie, kiedy do niego podeszłam.
Przywitał mnie uśmiechem - Witam ponownie.
- Hej -
odwzajemniłam uśmiech.
- No i
naprawiłem motor - wskazał na niego - Przejedziemy się?
- Okay -
odpowiedziałam po chwili, patrząc na błyszczący, czarny pojazd.
- Widziałem,
że jak powiedziałem przy naszej wcześniejszej rozmowie, że jeżdżę,
tak jakby oczy Tobie zamigotały - zaśmiał się cicho.
- Nie
przesadzaj - odpowiedziałam rozbawiona i trochę zawstydzona.
- No na
prawdę - podeszliśmy do niego - No więc, jeździłaś już?
Pokręciłam
przecząco głową w odpowiedzi na jego pytanie.
- Czyli
zgaduje, że chciałaś się przejechać lub lubisz facetów, którzy jeżdżą - wyjął
drugi kask.
- A może to
i to? - przygryzłam wnętrze policzka.
O nie,
powinnam ugryźć się za język. Nie flirtuj, Ronnie.
Spojrzał na
minie i posłał mi cwaniacki uśmiech.
- Dasz sobie
radę z kaskiem, królewno? - uniósł brew.
- Myślę, że tak - wzięłam go od niego i
nałożyłam na głowę.
- Brawo,
tylko trzeba jeszcze zapiąć - pomógł mi z tym stojąc blisko i spoglądając mi w
oczy - Nie za ścisło? - złapał za pasek
na mojej szyi.
- Nie - wydusiłam.
Nie dlatego,
że mnie uciskał, tylko dlatego, że patrzył ma mnie takim władczym wzrokiem, jak Justin... Ja
nie wiem co się zaczęło przez tą chwilę ze mną dziać.
- To dobrze
- założył swój kask i zapiął - Pomóc wsiąść?
Pokiwałam głową. Złapał mnie
za biodra i delikatnie posadził na górę. Usiadłam wygodnie, biorąc nogi na obie
strony i poczekałam, aż on usiądzie przede mną. Zrobił to i odpalił motor.
- Złap się i
mocno trzymaj - powiedział przed ruszeniem, a ja położyłam ręce na jego bokach
- Ej, boisz się mnie objąć? - przekręcił głowę i spojrzał na mnie rozbawiony.
- Nie, tylko
myślałam...
- Więc złap
się mocno - powtórzył, a ja po tym powoli przytuliłam się do jego pleców i
ruszył.
Na początku
bałam się i prawie wcale nie patrzyłam na drogę, ale już po paru minutach
otworzyłam swobodnie oczy. Czułam się bardziej bezpiecznie. No więc tak, jadę
na motorze z chłopakiem, którego poznałam dzisiaj w metrze, a nasza cała
dzisiejsza rozmowa trwała może z piętnaście minut. No nic, na razie nie wywozi
mnie w jakieś podejrzane uliczki.
Po jakimś
czasie oznajmił mi, że pojedziemy do niego, czyli na okolicę, w której
tymczasowo mieszka i tam pójdziemy do jakiegoś baru czy coś w tym stylu. Ale
oczywiście gdzie musiał mieszkać? Na Harlemie! Te miejsce będzie mnie
prześladowało. Nie zakładam, że spotkam Justina, ponieważ te miejsce
nie jest malutkie. A nawet jeśli, co z tego. Teraz pojechaliśmy w inne miejsce,
dalej od tego, w którym on mieszka i ustaliśmy. Dylan pomógł mi zejść i zdjąć
kask. Poczułam, że moje włosy nie wyglądają zbyt dobrze więc zaczęłam je
poprawiać.
- Jesteś
ładna i to, że jakieś pasmo twoich włosów się nie ułoży nie znaczy, że nagle
stałaś się brzydka - dał mi do zrozumienia, patrząc się na mnie.
- Wolę
jednak, żeby moje włosy nie wyglądały, jakbym wstała z łóżka, no i dziękuje -
wymamrotałam trochę niepewnie.
- Nie musisz, mówię prawdę. Idziemy?
- Tak, a
gdzie dokładnie? - podeszłam do niego, a on położył dłoń na moich plecach i
pokierował mnie - Do tamtego baru - wskazał.
Skinęłam
głową i poszliśmy. Weszliśmy do środka. W tym miejscu było ciemno, a
oświetlenie padało tylko z lamp i neonów. Kiedy podeszliśmy bliżej lady
zauważyłam kilka krzesełek dalej kolegę Justina, a zaraz obok niego jego
samego. Wywróciłam oczami. Tak, "Harlem jest duży, Ronnie, na pewno nie
spotkasz go przy pierwszej lepszej okazji". Cytuję swoją podświadomość.
Chyba czas w końcu się nią nie kierować w niektórych sprawach. Teraz po prostu
muszę nie zwracać na niego uwagi, on pewnie też nie zwraca na ludzi wokół, więc
obejdzie się bez niemiłych sytuacji. Dylan zamówił mi jakiś napój, ponieważ nie
chciałam alkoholu i zaczęliśmy rozmawiać.
Justin
- Dobra,
może już chodź stąd? Nie chcę się spóźnić na spotkanie z chłopakami i pewnie ty
też - Mike dopił drinka.
- Okay -
przeczesałem włosy i zsiadłem z krzesełka.
Podciągnąłem
trochę spodnie - trochę, bo już prawie by mi spadały - i założyłem na siebie
kurtkę. Między czasie zauważyłem znajomego kolesia niedaleko przy ladzie, ale
niczego nie byłem pewien.
- Ej - Mike
walnął mnie lekko w ramię, aby zwrócić moją uwagę - Czy to nie ten, no... - mówił
ciszej i urwał zdanie, zastanawiając się nad imieniem.
- Też tak
uważam - pokiwałem głową - Już nie ważne imię, co on tu robi?
- Dziwisz
się? Przecież mieszka teraz w tej okolicy.
- No tak,
ale czy on nas śledzi? - uniosłem brew.
- Wątpię, bo
nawet na nas nie patrzy i jest zajęty rozmową.
- Pewnie
masz rację - westchnąłem cicho - Dobra, chodź - poklepałem go po plecach i
poszliśmy do wyjścia.
W połowie
drogi jeszcze z ciekawości obejrzałem się za siebie i nagle ustałem, marszcząc brwi.
Odwróciłem się do nich przodem i przyjrzałem dokładniej.
- Co jest? -
Mike również ustał.
- Ja znam tą
kurtkę... i włosy - nie chciało mi to nawet przejść przez głowę - Jasna cholera!
- powiedziałem głośno. No, przez usta już przeszło.
- Serio? -
Mike spojrzał na mnie nie dowierzając, ale wiedział o co mi chodzi - Jasna
cholera! - powiedział z jego uśmieszkiem, który zazwyczaj oznaczał duże
zdziwienie.
Staliśmy i
patrzyliśmy, kiedy właśnie oboje odwrócili się w naszą stronę. No, tak jak
połowa ludzi tutaj. Trudno by było się nie zainteresować, jak dwoje debili
krzyczy na cały bar "jasna cholera". Mniej śmieszna sytuacja
nastąpiła teraz, kiedy koleś, którego imienia zapomniałem zaśmiał się chamsko i
pokręcił głową. Rozpoznał nas. Ronnie tak samo, chociaż już po chwili patrzenia
na mnie opuściła swój wzrok na podłogę.
- Oj, Bieber
- cmoknął i wstał - Co za miłe spotkanie.
Jednak ja
cały czas przyglądałem się bardziej Ronnie i temu, jaka teraz była zdziwiona pewnie tym,
że on mnie znał.
- I Mike -
dodał po tym co powiedział. Na prawdę zachciało mu się zgrywać takiego, podczas
poważnej sytuacji?
- Tak, i
Mike. Jak mogłem zapomnieć - pokręcił głową - Ronnie, to są moi dwaj koledzy.
Justin i Mike - przedstawił kulturalnie i wziął ja za dłoń, pomagając zejść.
Podeszli do
nas. Dylan... tak, Dylan. Dylan właśnie ją objął.
- Jak tam
interesy? Dogadałeś się z szefem? - rozmawiał ze mną normalnie, jakby nie był moim
wrogiem.
- Tak jakby
- odpowiedziałem.
Zacisnąłem
szczękę, kiedy zauważyłem, że jego dłoń zjechała na jej biodro i pogładziła je.
Nie ma prawa jej dotykać. Co ona w ogóle z nim robi i skąd się znają? Już znalazła nowego chłopaka?
- Tak jakby? - uniósł brew - Pamiętacie, cała
kasa z waszych działek idzie do nas - powiedział cicho - I w sumie już dzisiaj
wieczorem macie jemu ją dostarczyć .
- Rozumiem -
oblizałem usta.
Czy on jest
głupi, mówiąc to przy niej? Chętnie obiłbym te jego śliczną buźkę za to, że w
ogóle jej dotyka. Nie wiem co mam teraz zrobić, spróbuję z nią potem pogadać, a
na razie lepiej będzie dla niej, żeby on nie dowiedział się, że się znamy, a
tym bardziej, że ze sobą chodziliśmy. I tak Ronnie pewnie nie będzie chciała
mnie znać - chociaż już tak jest - bo właśnie dowiaduje się, że jestem
w coś takiego wplątany. Nie dokładnie, ale większość domyśliłaby się, że tu
chodzi o narkotyki.
- Skąd się
znacie? - mruknęła po chwili, kierując pytanie do Dylana.
- A co, wy
się znacie? - zapytał zdziwiony.
- No bo...
- Nie, nie
znamy. Skąd miałbym ją niby znać? - powiedziałem szybko, zanim zdążyła coś
odpowiedzieć.
Kiedy to
mówiłem, spojrzała się na mnie smutno. Nienawidziłem na to patrzeć. Mam
teraz poczucie winy, chociaż tylko próbuję ją chronić.
- Ronnie? -
patrzył na nią, oczekując teraz od niej odpowiedzi.
- Nie, nie
znamy - pokręciła głową. Zauważyłem, że smutek zamienił się w lekką złość - A
teraz wybacz Dylan, ale muszę już jechać do domu. Dziękuję za przejażdżkę na
skuterze no i resztę - złapała za jego podbródek i musnęła jego usta.
Ryan właśnie
w tej chwili zatrzymał mnie łapiąc za ramię. Chciał, żebym się uspokoił. Czyli
jednak widać po mnie było, że już prawie bym się na niego rzucił z pięściami? Jakby ktoś
dźgnął mnie nożem. Tak się poczułem widząc moją dziew... osobę, którą bardzo
lubię, całującą się z chłopakiem, którego nienawidzę. No, tak nawet bym się
czuł, gdyby pocałowała teraz Mike'a. Spojrzałem od razu w inną stronę i
przygryzłem wnętrze policzka, próbując nad sobą zapanować.
- To do
zobaczenia może niedługo, piękna - uśmiechnął się do niej na pożegnanie - A ty
co, Bieber, zazdrosny, że masz taką minę? - zaśmiał się.
Pokręciłem tylko głową.
Ronnie
popatrzyła na mnie na koniec jakby z satysfakcją i wyszła z lokalu. My
wyszliśmy za nią jeszcze rozmawiając. To znaczy Mike rozmawiał, ja patrzyłem
czy pojechała bezpiecznie do domu taksówką, a nie jakiś podejrzany typ
zaproponowałby jej podwózkę. Chyba przesadzam, nie jest głupia. Chociaż, co do
Dylana wybrała fatalnie.
Po kilku
minutach rozeszliśmy się.
- Stary,
wyglądałeś, jakbyś chciał go zabić, kiedy go pocałowała - pokręcił głową Mike.
- No bo
chciałem - mruknąłem pod nosem poważnie, patrząc przed siebie. Włożyłem ręce do
kieszeni spodni.
- Jeszcze
coś do niej czujesz? Minęło tyle czasu...
- No i co? Jestem głupi, bo dopiero po rozstaniu zauważyłem, jak bardzo mi jej brakuje. Na prawdę coś do
niej poczułem, ale jak zawsze wszystko musi się jebać.
- A co
teraz? Przecież jeszcze jak się dowiedzą, że z Tobą chodziła to mogą coś jej
zrobić.
- Dlatego
muszę z nią pogadać, mam chyba jeszcze jej numer.
- Myślisz,
że odbierze? Widziałeś, jak zareagowała na to, co powiedziałeś - patrzył na mnie.
- Wiem,
muszę jej wszystko wytłumaczyć. Tak samo z narkotykami, niepotrzebnie to
kryłem.
- Bądź
dobrej myśli. Będę trzymał za Ciebie kciuki.
- Dzięki -
uśmiechnąłem się smutno i pożegnałem się z nim.
W drodze do
domu wyjąłem z kieszeni kurtki telefon i wszedłem w kontakty. Znalazłem Ronnie. Teraz pomyślałem, że raczej nie byliśmy jakąś słodką parą. Nie pisaliśmy do siebie po nocach i nie
dzwoniliśmy. Ogólnie trochę mało rozmawialiśmy, może to też zawiniło? Ale ja
nie wiem jak to miało wyglądać, nie mam w tym doświadczenia. Gdyby dała mi
szansę, moglibyśmy spróbować jeszcze raz, ale... Nie wiem, czy to dobry pomysł.
Szczególnie teraz, gdy jest tu Trace i jego gang łącznie z Dylan'em. No nic,
przynajmniej teraz chcę z nią porozmawiać, nawet jeśli to miałby być ostatni
raz. Wybrałem zieloną słuchawkę i czekałem aż odbierze. Minęło już parę sygnałów.
- Halo? -
zdziwiłem się, że odebrała. Na prawdę. Mimo wszystko cieszę się, że słyszę jej
głos, tym razem skierowany do mnie.
- Hej,
musimy pogadać.
____________________
Witam ponownie :) Ze względu na wakacje i więcej wolnego czasu, postaram się szybciej dodawać rozdziały. Ale to też zależy od was. Więc życzę miłego dnia i rozpoczynających się wakacji! Wiecie, co macie robić. Buziaki.
swietny!!
OdpowiedzUsuńCudo!!! Jest coraz ciekawiej czekam na nastepny ;)
OdpowiedzUsuńRozdział boski, ale nie zrzucaj cale winy na nas, bo to ze jet Malo wyświetleń i komentarzy to także twoja wina, bo to ty rzadko dodajesz rozdziały.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze nie zwalam na nikogo winy, nawet nie probowalam. Zle cos odebralas i tez nie chce, aby ktos zwalal wine na mnie. Po drugie rzadziej dodawalam rozdzialy, bo mialam tez swoje sprawy i problemy, ktore musialam zalatwic. Rowniez pisanie tego to nie jest pstrykniecie palcem no i przed tym jak zaczelam pisac z przerwami zaczelo byc coraz mniej komentarzy ect. Mimo wszystko napisalam, ze teraz rozdzialy beda czesciej, a tak poza jest zasada "cos za cos", wiec jak teraz widze, ze ten rozdzial mial duzo wejsc, to mnie motywuje do pisania i mysli, ze sie podoba. Mam nadzieje, ze teraz zrozumialas:)
UsuńŚwietny! <3
OdpowiedzUsuńJustin czasami wydaje się czasem taki okropny Ale jednak zawsze jest tego wytłumaczenie chyba jest idealny aw
OdpowiedzUsuń