Justin
Podjechałem samochodem pod szkołę swojej
dziewczyny, a dokładnie na parking. Najwidoczniej jeszcze trwały lekcje, więc
postanowiłem poczekać w samochodzie. Dzisiaj przyjechałem do niej tylko na tą
przerwę, czyli na lunch. Później raczej nie będę miał czasu się
spotkać, chociaż jeszcze do końca nie jestem pewien. Najpierw mam z chłopakami
do załatwienia robotę, a potem będę musiał się zaopiekować do wieczora swoim
młodszym rodzeństwem. Nie ma to jak być starszym bratem. Na szczęście nie
sprawiają mi dużego kłopotu. Jestem do nich przywiązany bo praktycznie cały
czas, kiedy mama pracowała, musiałem się nimi zajmować. Raz uczyła mnie
zmieniać pieluchę. Robiłem to raz i na tym to zakończę. Nie wyobrażałem sobie
nigdy czternastolatka zmieniającego pieluchę, a jednak. Sam tego doświadczyłem.
Ale pomijając już te śmierdzące sprawy, myślałem wczoraj cały wieczór o
rozmowie z bratem Ronnie. Tak, to prawda, sprzedałem mu chyba ze dwa razy.
Szkoda, że wcześniej nie wiedziałem, że to jej brat. Mam nadzieję tylko, że nic
jej nie powie. Ale chociaż w sumie, jeszcze się tak bardzo do niej nie
przywiązałem i ona pewnie do mnie też, więc... Nie chodzi o to, że super by
było zerwać, chociaż sądząc po mnie to nie będzie trwało długo. Nie
nadaję się na miłość, tak myślę. Ale chyba świat lubi mi i Ronnie przerywać. Najpierw
pocałunki, a teraz mało co już bym ją pieprzył. Nie chcę jej obrażać, chociaż w
sumie to nie jest oszczerstwo, ale wygląda na taką, która już się na tym zna.
Nie chodzi mi oczywiście o dziwkę, o nie. Pociągała mnie już od pierwszego
spotkania. Jasne, jak każdy facet zwracam uwagę najpierw na wygląd. Ona jedynie
wyróżnia się tym, że ma fajny charakter, dlatego chciałem być z nią dłużej.
Dawno nie spotkałem takiej dziewczyny, która na początkach mnie odpychała.
Wcześniejsze rzucały się na mnie. Dosłownie. Chociaż i tak im tłumaczyłem, że
nic z tego nie będzie. Chciałem przygodę na jedną noc, to tyle.
Nagle zadzwonił dzwonek i to wyrwało mnie z myśli.
Wyszedłem z samochodu, zamknąłem go i zacząłem iść powoli w stronę wejścia do
szkoły. Oczywiście nadal byłem na parkingu więc "bliżej" znaczy tu po
prostu to, aby widzieć kto wychodzi ze szkoły. Ronnie raczej się mnie nie
spodziewa, bo miałem przyjechać godzinę później. No nic, zrobię jej niespodziankę.
W końcu zauważyłem Maggie, a za nią wyszła Ronnie.
Pozostawałem nadal w bezpiecznej odległości. Usiadły na murku przed budynkiem.
Szczęście mi dopisywało bo Ronnie usiadła tyłem do mnie. To będzie zbyt łatwe.
Ruszyłem w ich stronę. Zauważyłem tylko dziury na
kolanach jeansów Ronnie i jej sznurowane workery. Bluzkę oczywiście zasłaniała
mi jej skórzana kurtka. Kiedy byłem z dwa metry od nich, Meg mnie zauważyła.
Wyprzedzając jej reakcję, szybko przyłożyłem palec wskazujący do ust, pokazując
jej aby była cicho. Zrozumiała i jakby nigdy nic wróciła do patrzenia na nią.
Ronnie wyjęła kanapkę ze swojego czarnego plecaka. Wykorzystując sytuację jej
zupełnej nieuwagi, nagle szybko podbiegłem i siadając, objąłem ją w pasie, a ona wzdrygnęła.
- Cześć słońce - wyszeptałem do jej ucha.
Spojrzała na mnie przez ramię i położyła rękę na
klatce piersiowej.
- Nie strasz mnie tak więcej - burknęła.
- Nie cieszysz się, że jestem? - uniosłem brew.
- Tak, ale miałeś być za godzinę.
- Niespodzianka - uśmiechnąłem się.
Pokręciła głową i schowała kanapkę.
- Coś się stało? - zauważyłem, że chyba nie ma
humoru.
- Nie - pokręciła głową.
- Źle poszedł jej sprawdzian - powiedziała Maggie
- Z biologii.
- To wtedy przez Ethana, nie mogłam się skupić -
wytłumaczyła - A poza tym jeszcze muszę robić z nim doświadczenie, ale jedyny
plus, że tylko w szkole, bo nie mam zamiaru się z nim spotykać.
- I dobrze - wzruszyłem ramionami - A co do
sprawdzianu, nie przejmuj się, to nie koniec roku, poprawisz go - oznajmiłem
motywująco.
- Nie chcę już o tym myśleć, trudno - była bokiem
do mnie.
- Ej, nie zapomniałaś o czymś? - zwróciłem się do
niej pytająco.
- O czym? - zmarszczyła lekko brwi.
- O buziaku na powitanie - poruszyłem zabawnie
brwiami.
Zaśmiała się cicho.
- Myślisz, że zasłużyłeś?
- Tak, właśnie poprawiłem Tobie humor.
Przyciągnąłem ją do siebie za biodra i pocałowałem w usta. Usłyszałem, że Meg się z tego powodu ucieszyła. Muskałem powoli jej
wargi, a ona uśmiechała się delikatnie w moje usta. Ułożyła swoje dłonie na
moim torsie, a ja jedną z moich ująłem jej policzek. Chciałem, aby było bardziej
miło. To szkoła, przecież nie będę się rozpędzał. Chociaż poza tym, wiadomo co niektóre
osoby robią tu w kiblach.
- I jak, może być? - wyszeptała po chwili w moje
usta.
- Mhm, zawsze kiedy czuję Twoje usta na swoich
jest dobrze - przygryzłem lekko jej dolną wargę/
Uśmiechnęła się tylko i przytuliła mnie, obejmując
mnie w pasie. Również ją objąłem i spojrzałem przed siebie. Jej przyjaciółka
szeroko się uśmiechała, jakieś osoby przechodzące, a szczególnie dziewczyny coś
plotkowały. Gdzieś tam dalej spostrzegłem jej byłego. Niby rozmawiał z
kumplami, ale cały czas na nas zerkał. Posłałem mu znaczący uśmiech, a on jakby
bardziej się zdenerwował. Jak ja uwielbiam pokazywać, że dziewczyna jest moja,
nawet przez jedną noc. Miny kolesi, którzy mnie nie lubią, bezcenne.
- Cieszę się, że przyjechałeś teraz - wymamrotała.
- Nie mogło by być inaczej - zaśmiałem się cicho,
na co ona zrobiła to samo.
- Właśnie potrzebowałam, żeby ktoś poprawił mi
humor.
- Zawsze do usług - mruknąłem.
Hm, w sumie mógłbym ją pocałować teraz w głowę,
czy zrobić inną słodką rzecz, ale i tak już to by było na mnie za dużo.
Odsunęła się ode mnie i posłała mi lekki uśmiech. Puściłem jej oczko i od razu
stał się szerszy.
- Uwielbiam to jak na Ciebie działam -
zamruczałem.
- Nie schlebiaj sobie za bardzo - uśmiechnęła się.
- Nie musisz się o to martwić.
Usłyszałem dźwięk dzwonka mojego telefonu.
Spojrzałem na wyświetlacz.
- Musze odebrać - mruknąłem, wstałem i odszedłem
trochę od dziewczyn.
Wcisnąłem zieloną słuchawkę.
- Mamy problem, Justin - usłyszałem głos Mike'a.
- Co jest? - zapytałem i rozejrzałem się.
- Pamiętasz, no jasne, że pamiętasz - przerwał
wzdychając - Tego chłopaka, co przyjechał tu z miesiąc temu.
- Airhead?
Tak nazywamy członków gangu jednego kolesia, który
ma z nami na pieńku. Dawno go nie widzieliśmy, ale ostatnio właśnie miałem z
jednym spotkanie i nie skończyło się dobrze. Dla niego. Tak, właśnie dlatego
byłem w sądzie. Ale co dokładnie zrobiłem? Można się domyślić.
- Tak, to jest kolejny problem, tym razem trochę
poważniejszy - kontynuował.
- Więcej się ich zebrało?
- Szef przyjechał - odparł poważnym głosem.
- I co? Chyba oczyściliśmy sprawy.
- Tak, Justin. Szczególnie jak jego koleś trafił
do szpitala - warknął.
- Sam się o to prosił, mówiłem Tobie -
odpowiedziałem tym samym tonem.
- Dobra, masz teraz przyjeżdżać i musimy to
wyjaśnić. Nadal wiesz, że jest wrogo nastawiony, musimy się z nim spotkać.
- Ja pierdole - przekląłem pod nosem.
- Albo się dogadamy, albo znowu będzie wojna,
wiesz o tym.
- Wiem, niedługo przyjadę - westchnąłem ciężko.
- Pośpiesz się - powiedział i rozłączył się.
Schowałem telefon i złapałem obiema dłońmi za tył głowy. Czasami się zastanawiam, czemu ja się w to wszystko wpakowałem.
Wziąłem głęboki oddech i wsadzając ręce do
kieszeni kurtki, odwróciłem się w stronę Ronnie, która na mnie patrzyła. Jej
przyjaciółka rozmawiała kilka metrów od niej z jakimś chłopakiem, a ona
siedziała sama. Podszedłem do niej i usiadłem obok, na razie nic nie mówiąc.
- Coś się stało? - spytała po chwili, cicho.
- Tak jakby, ale to już między moimi znajomymi - wyjaśniłem.
- Czyli nie powiesz mi co - westchnęła.
- Przepraszam, tak będzie lepiej -wyjąłem jedną
rękę z kieszeni i oplotłem ją wokół jej pasa.
- Zatajanie przede mną wszystkiego nie jest lepsze
- patrzyła mi w oczy.
- Ale teraz będzie, nie przejmuj się tym, to nic
takiego - wzruszyłam ramionami.
- Widzę, że kłamiesz - oznajmiła, przyglądając mi
się.
- Niby jak możesz to stwierdzić?
- Mrugasz wtedy często oczami.
- Zwracasz uwagę na takie rzeczy u mnie? -
zmarszczyłem lekko brwi.
Pokiwała głową.
- Dziwnie by wyglądał związek, żebym tylko
zachwycała się na przykład Twoim wyglądem.
Ta mało istotna u mnie rzecz, na którą zwróciła
uwagę, trochę mnie zaskoczyła. Ale w pozytywnym sensie. Tylko moja mama o tym
wie i to zauważyła. To... to fajne uczucie. Dlatego, że na prawdę myślałem trochę
o niej tak, jak o innych. Nie chodzi o dokładnie ten tik, który mam jak kłamię,
tylko, że patrzy na mnie też z innej perspektywy. Może ja też zacznę?
- No w sumie tak - uśmiechnąłem się i pocałowałem
ją delikatnie w czoło.
No co, czasami ulegam. Jest we mnie coś... nie
wiem jakiego słowa użyć, żeby nie było w tym śliczny lub uroczy. Uh.
- Muszę jechać i dzisiaj już raczej się nie
zobaczymy - patrzyłam na nią z lekko przymrużonymi oczami, bo akurat słońce
było na przeciwko mnie.
- Szkoda - westchnęła cicho.
- Wiem, ale to nie koniec świata - pocieszyłem.
Wstaliśmy razem i przytuliliśmy się do siebie.
- Mam nadzieję, że ułoży się między tymi znajomymi
- podniosła głowę, aby na mnie spojrzeć.
- Ja tak samo - musnąłem delikatnie jej wargi.
- Lubię Cię Justin - szepnęła po chwili, niespodziewanie w
moje usta - Na prawdę.
Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Ja Ciebie też, słonko - ponownie musnąłem jej
wargi - To może do jutra - pożegnałem się, wypuszczając ją z objęć.
- Pa - posłała mi lekki uśmiech, poprawiając torbę
na ramieniu i poszła w stronę Maggie.
Ja skierowałem się na parking, myśląc o wszystkim na
raz. O tym całym gównie z Airhead i o mojej dziewczynie. Czuję, że plany w
stosunku do niej ulegną lekkiej zmianie. Albo na razie tylko tak myślę.
Zobaczymy. Obecnie wsiadam do swojego samochodu i kieruję się na Harlem, gdzie
muszę się z tym wszystkim uporać.
____________________
Witam. Przepraszam, że musieliście trochę długo czekać na rozdział. Druga część tego też będzie pewnie za trochę więcej niż tydzień. Komentujcie i życzę miłego czytania! :)