Ronnie
Zakręciłam
gorącą wodę i sięgnęłam po ręcznik. Wytarłam lekko swoje ciało, po czym
obwinęłam się nim i wyszłam spod prysznica. Zawinęłam włosy w turban i
spojrzałam na siebie w lustro. Z pewnością nie wyglądam na osiemnastkę. Jakoś
to do mnie nie dociera. Odechciało mi się dorastać, a zawsze to było moim
marzeniem w dzieciństwie. Jednak czym cyferki idą w górę, tym życie staje się
trudniejsze. A poza tym to pomyślałam właśnie, że lepiej odejść od
lustra. Niby prysznic mnie trochę rozbudził, a zarazem zrelaksował, ale moja
twarz nie wskazywała wypoczęcia.
Nie wiem co
dzisiaj będę robić. Myślę tylko, że dziewczyny coś szykują, ale wolę się nie
nastawiać. Na razie założę swoje dresowe spodenki, bluzę oraz ciepłe skarpetki
i obejrzę ulubiony serial przy śniadaniu.
Usłyszałam
dzwonek swojego telefonu. Akurat delektowałam się muffinką, którą tata zostawił
mi z liścikiem, gdzie były napisane życzenia urodzinowe. Nie chciało mi się
wstawać, ale musiałam. Odłożyłam jeszcze nie zjedzony kawałek ciastka i poszłam
do swojego pokoju. Znalazłam telefon pośród nie pościelonego łóżka i odebrałam.
- Halo? -
powiedziałam i przełknęłam ostatni kawałek w buzi.
- Ronnie? -
to był Justin. Jego głos wykazywał zdziwienie.
- No tak -
mruknęłam.
Muszę
pamiętać aby zapisać sobie jego numer telefonu.
- Mówiłaś
dziwnym głosem więc chciałem się upewnić.
- Miałam
muffinkę w buzi - wywróciłam oczami.
Usłyszałam
cichy śmiech.
- Chciałem
Tobie powiedzieć, żebyś szykowała się na osiemnastą. Dziewczyny po Ciebie
przyjadą - zapoznał mnie z tą informacja bez wyczuwalnego nastroju w głosie.
- Okay -
zmarszczyłam lekko brwi.
- A no i sto
lat słonko, resztę życzeń złożę, jak się spotkamy - powiedział i rozłączył się.
Co za
entuzjazm. Odłożyłam telefon z powrotem i wzruszyłam ramionami. Wiedziałam, że coś szykują. Ciekawe tylko jaki udział ma w tym Justin.
Wyszłam z
pokoju i akurat Luke wyszedł ze swojego.
Przeczesał włosy i spojrzał na mnie
śpiący.
- Czy
dzisiaj jest jakieś święto? Bo coś mi się kojarzy - podrapał się po czole.
No jasne.
- Tak, ale
sam się domyśl jakie - burknęłam.
- Żartuje -
uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie - Mój maluszek ma już osiemnaście lat.
- Tylko nie
maluszek - również go objęłam.
- No tak,
dorosła się znalazła - zaśmiał się - No to dużo uśmiechu, zdrowia, abyś nie
psuła wyjść rodzicom, nie zadawała się z debilami i abyś pozmywała dzisiaj za
mnie naczynia - spojrzałam na niego znacząco, a on się wyszczerzył.
- Zapomnij -
mruknęłam krótko.
- No dobra,
dobra. Wiesz, że Cię kocham siostrzyczko - cmoknął mnie w czoło i odsunął się -
A tak w ogóle nie zadajesz się z Justinem?
Westchnęłam.
- To moja
sprawa z kim się zadaje.
- Czyli
tak...
Chciał
zacząć coś mówić, ale go wyprzedziłam.
- Tak, wiem
skąd się znacie. Justin mi wszystko wyjaśnił.
- Pewnie
znowu kłamał.
- Brałeś od
niego zioło, tak? - uniosłam lekko brew i kiedy zauważyłam jego minę
tylko lekko się uśmiechnęłam - Spokojnie, nie powiem rodzicom - wróciłam do
salonu.
- Ale już i
tak więcej nie będę - mruknął idąc za mną.
- Jak
chcesz, mam nadzieję.
- Nie lubisz
takich rzeczy to czemu się z nim zadajesz? - zmarszczył brwi.
- Nie muszę
się tłumaczyć - zakończyłam temat i ponownie usiadłam, kończąc
delektowanie się muffinką.
**
Nie
wiedziałam w co się ubrać. Tym bardziej, że nie wiedziałam co szykują. Może to
być zwykłe wyjście, a może zabiorą mnie do jakiegoś klubu, knajpy? Musiałam
zadzwonić do Maggie. Nie chcę później wyjść na debila.
- Hej
skarbie - odebrała po paru sygnałach.
- No hej -
słyszałam, że jest w dobrym humorze - Co robisz?
Usłyszałam
też dźwięk jadących samochodów i rozmowy ludzi.
- A takie
tam, nic ważnego.
Już
wyczuwam w jej głosie, że coś ukrywa. To jasne. Wiem, że się uśmiecha od ucha
do ucha.
- Dobra, nie
ważne. Powiedz mi jak mam się ubrać na tą waszą niespodziankę?
-
Niespodziankę? - udała.
- Oj daj
spokój, wiem, że coś szykujecie - westchnęłam.
- Ubierz się
ładnie i wygodnie, ale nie jak na co dzień - zwęziła - Do zobaczenia -
rozłączyła się szybko.
No dobra,
rozumiem, że to tajemnica, ale nie muszą być aż tacy.
Wybrałam
czarną, luźną koszulkę na krótki rękaw z dekoltem w serek, a do tego dopasowane
jeansy z przetarciami. Sądzę, że jako jedyne dobrze uwydatniają moje nogi. Jako biżuterię wybrałam kilka srebrnych bransoletek i zmieniłam
kolczyki w swoich razem siedmiu dziurkach w uszach. Rozpuściłam i ułożyłam
włosy. Zrobiłam trochę mocniejszy makijaż, ale bez przesady. Na zegarku wybiła osiemnasta. Wzięłam
najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i wyszłam z pokoju. Ustałam na korytarzu i
zaczęłam się ubierać.
- Gdzieś się
wybierasz? - podszedł do mnie tata.
- Ze
znajomymi, mama mi pozwoliła - oznajmiłam i wzięłam kosmyk włosów za ucho.
- Wiem,
rozmawiałem z nią o tym - ugryzł kawałek jabłka - O której wrócisz?
- Nie wiem,
może zanocuję u Maggie - wzruszyłam ramionami.
- Dobrze, że
w ogóle informujesz - pokręcił głową - No okay, więc jutro dostaniesz ode
mnie prezent.
- Nie musisz
mi nic dawać - uśmiechnęłam się lekko.
- I tak dostaniesz,
tylko bądź grzeczna - powiedział, kiedy podeszłam do drzwi.
- Dobrze -
zaśmiałam się cicho i otworzyłam drzwi.
- Sto lat
córcia, kocham Cię. Baw się dobrze.
- Ja Ciebie
też - odpowiedziałam i wyszłam.
Jak miło dla
odmiany usłyszeć przyjemne słowa od rodzica.
Zeszłam na
dół i rozejrzałam się za samochodem Maggie. Nagle ktoś złapał mnie za biodra, a
ja wzdrygnęłam.
- Pięć minut
spóźnienia, słonko - wymamrotał głos przy moim uchu.
- Justin do
cholery - położyłam dłoń na klatce piersiowej i odsunęłam się.
Nie, nie
brakowało mi tego. Wróćmy do tych spokojnych spotkań.
- Nie bój
się - zaśmiał się.
- Bardzo
śmieszne. Myślałam, że już nauczyłeś się normalnych powitań.
- Ale ja nie
lubię być zwyczajny - uśmiechnął się i złapał mnie za dłoń - Chodź, Meg miała po
Ciebie przyjechać, ale plany się zmieniły i ja Cię porywam.
Westchnęłam ciężko.
- Ale nie strasz mnie więcej.
- Nie mogę
tego obiecać - pociągnął mnie w stronę samochodu.
Kiedy do
niego doszliśmy otworzył mi drzwi.
- Pięknie
wyglądasz - uśmiechnął się zawadiacko.
- Dziękuję -
odpowiedziałam lekkim uśmiechem i wsiadłam do środka.
On okrążył
samochód i wsiadł od strony kierowcy. Zapieliśmy pasy i ruszyliśmy. Patrzyłam z
ciekawością na drogę.
- Pewnie nie
powiesz mi, gdzie jedziemy?
- Masz
racje, nie powiem.
- Jasne -
wywróciłam oczami.
- Lubię to -
mruknął.
- Co?
- Jak
wywracasz oczami. Jesteś przy tym taka zadziorna - uniósł kącik ust.
Nie
wiedziałam co odpowiedzieć więc zostawiłam to bez komentarza. Takiego
komplementu jeszcze nie słyszałam. Ale podobał mi się.
- Szykuje
się ciekawy wieczór - zwilżył usta - Oczywiście mam nadzieję, że będziesz
zadowolona i nie za dużo się wstawisz.
- Zobaczymy,
to moje święto - powiedziałam pewnie.
- Mhm, coś
czuję, że będę musiał Cię pilnować.
- Możliwe.
Nie wiem, czy dzisiaj będę taka grzeczna - zażartowałam.
Właśnie
ustaliśmy na światłach. On spojrzał na mnie i oblizał usta mierząc mnie
wzrokiem. Przeszywającym wzrokiem. Nie lubię tego bo przez to czuję się
onieśmielona.
- Ale
tylko w moim towarzystwie, skarbie - wymamrotał z lekką chrypką - Nie będę zadowolony jak jakiś facet będzie Cię dotykał.
Zamarłam. Jak ten facet na mnie działa. Poczułam w tej chwili
między nami dziwną energię. Wtedy, kiedy patrzyliśmy sobie w oczy. A dokładniej
zerkaliśmy na siebie. Zauważyłam jak zacisnął lekko ręce na kierownicy. Nie
wiem co pojawiło się w jego głowie, ale w mojej niezbyt grzeczne rzeczy. Ocknij
się, Dowell.
Światło
zmieniło kolor na zielone, a my ponownie zaczęliśmy jechać. O tej godzinie już
zaczęło się ściemniać. Po drodze zauważyłam, że chyba jedziemy do Central
Park'u. Nie myliłam się. Za jakiś czas Justin zaparkował zaraz przy nim. Wysiadł
i zanim ja zdążyłam to zrobić otworzył mi drzwi. Zamknął samochód, kiedy
wysiadłam i wskazał mi drogą, w którą mamy iść. Wyjął telefon i po drodze
napisał jakiegoś sms'a.
- Jak się
czujesz? - spojrzał na mnie.
- Dobrze -
wymamrotałam. Nawet nie chciałam się rozglądać, aby nie zobaczyć czegoś
podejrzanego.
- Okay.
Podeszliśmy
jeszcze trochę. Wokoło było trochę ludzi na spacerze, rozmawiających,
śmiejących się. Nagle Justin ustał i przyciągnął mnie do siebie. Stałam blisko
na przeciwko niego.
- Patrz na
mnie, dobra? Nie odwracaj nigdzie wzroku - trzymał mnie za ramiona. Uśmiechnął
się lekko.
- Co się
dzieje?
- Nic
takiego - pokręcił głową - Chciałam Tobie życzyć bardzo dużo rzeczy. Może
zacznę od najważniejszych i jakoś się streszczę, żeby nie wyszło tandetnie -
uśmiechnął się szerzej - Więc tak, chcę abyś była szczęśliwa, zdrowa, jak to
jest w tej całe regułce - zaśmiał się -
A tak serio, na prawdę chciałbym aby tak było, żebyś często się uśmiechała,
bo na prawdę masz piękny uśmiech - mówił poważnie - Abyś ukończyła
szkołę z powodzeniem, znalazła dobra pracę... nie jestem w tym dobry - pokręcił
głową - Znajdź sobie jakiegoś chłopaka, porządnego, nie jakiegoś debila. Wiem,
że powinienem tego życzyć, bo wyszedłbym na egoistę, gdybym powiedział, że chce
abyś była tylko moja - popatrzył mi się
chwile w oczy - Swoją droga, baw się dobrze, staraj się nie popełniać tyle
błędów i znajdź szczęście - nachylił się i pocałował mnie delikatnie w policzek
- Sto lat.
Nagle
usłyszałam melodię. Dźwięk gitary, a potem śpiew. Odwróciłam się, a kilka
metrów ode mnie ustawiła się kapela. Kojarzę ją. To znaczy uwielbiam ich. Grają
w moim ulubionym barze.
*She had a
face straight outta magazine
God only knows, but you'll never leave her
Her balaclava is starting to chafe
And when she gets his gun he's begging "Babe, stay-stay"
Stay, stay, stay
I'll give you one more time
We'll give you one more fight
Said one more line
Will I know you?
Now if you never shoot you'll never know
And if you never eat you'll never grow
You got a pretty kind of dirty face
And when she's leaving your home she's begging you "Stay-stay"
Stay, stay, stay
God only knows, but you'll never leave her
Her balaclava is starting to chafe
And when she gets his gun he's begging "Babe, stay-stay"
Stay, stay, stay
I'll give you one more time
We'll give you one more fight
Said one more line
Will I know you?
Now if you never shoot you'll never know
And if you never eat you'll never grow
You got a pretty kind of dirty face
And when she's leaving your home she's begging you "Stay-stay"
Stay, stay, stay
Nie wiem kto
to wymyślił, ale dziękuję mu za to. Justina już przy mnie nie było. Nie wiem,
gdzieś odszedł. Zajęłam się słuchaniem tej piosenki. Co prawda to nie The 1975,
ale ten zespół też wykonuje ją dobrze. Kocham ten utwór. Zakryłam usta jedną
dłonią. Wzruszyłam się. Ale nie, nie mogę płakać. Taki prezent mi wystarczy. I jeszcze te słowa Jusina, że niby chce abym była tylko jego. To wszystko na mnie tak zadziałało.
Niestety piosenka już się kończyła. Kiedy zaśpiewali ostatnie słowa wokalista
spojrzał na mnie.
- Witamy
naszą osiemnastkę - uśmiechnął się i zaczął śpiewać Happy Birthday.
Oczywiście
wszystko było wykonywane akustycznie, bo skąd tu wziąć zasilanie. Nagle
usłyszałam za mną kilkanaście głosów. Odwróciłam się. Był tam Justin, Maggie,
Bethany, Ian, nie wiem, wszyscy znajomi, też kilkoro ze szkoły. Wszyscy
dołączyli się i zaczęli śpiewać.
Zauważyłam też, że nawet niektóre osoby z parku zaczęły nas obserwować i
śpiewać. Ja... ja nie wiedziałam nawet co myśleć. To tak pięknie się
reprezentowało. Zrobili mi ogromny prezent.
Kiedy
skończyli pierwsza podbiegła do mnie Maggie i rzuciła mi się w ramiona.
-
Wszystkiego najlepszego Ronnie - powiedziała zadowolona.
Niespodziewanie
wszyscy podeszli tutaj i przynajmniej połowa zamknęła mnie w kokonie, tuląc i
dołączając się do grupki z każdej strony. Nie wytrzymałam i po moich policzkach
zleciało parę łez.
- Ej, ej.
Ktoś tu ciąga nosem - usłyszałam głos Bethany.
- To ze
wzruszenia - zaśmiałam się.
Starałam się
przytulić każdego z nich i wszystkim podziękowałam.
- Nawet nie
wiecie jakie to było piękne - wymamrotałam.
- Oj daj
spokój, to nic takiego - Meg pogładziła mnie po plecach.
- Kogo to
pomysł? - spojrzałam na nią wycierając miejsce pod oczami.
- Mój i
Justina, ale też tak na prawdę wszystkich - uśmiechnęła się - Ja po prostu
ściągnęłam zespół, a Justin znajomych i wybrał piosenkę. No patrz, podałam mu
tylko zespół, a on trafił w Twoją ulubioną - zaśmiała się cicho.
Rozejrzałam
się za nim. Stał na końcu grupki, przyglądając się wszystkim. Postanowiłam podejść. Przepchałam się
do niego i przytuliłam go.
- Widzę, że
się spodobało - również mnie objął zadowolony.
- Tak, dziękuję - spojrzałam na niego - Najlepszy prezent.
- Nie masz
za co dziękować - puścił mi oczko.
- Ej, teraz
wszyscy do samochodów - krzyknęła Bethany.
- Chodź,
jedziesz ze mną? - uśmiechnął się.
Pokiwałam
głową i złapałam za jego rękę. Jeszcze szybko podziękowałam kapeli i wszyscy
szybko ruszyliśmy do samochodów, a nawet pobiegliśmy. To nic, że było mi zimno.
Była strasznie szczęśliwa w tym momencie. Wsiadłam do samochodu z Justinem,
Ian'em i Bethany. Cały nasz ciąg samochodów ruszył na Harlem, już to mi
zdradzili. Zatrzymaliśmy się pod jakąś kamieniczką. Podobno to mieszkanie
jednego z kolegów Justina. Nie wierze, że było ich aż tyle. Z trzydzieści osób, coś takiego.
Nie spodziewałam się, że aż z tyloma znajomymi spędzę ten wieczór.
Wdrapaliśmy
się po schodach i weszliśmy do środka. Dom był już trochę udekorowany. Stało pełno plastikowych kubeczków i było dużo miejsca poprzez poodsuwane meble. Ludzie
wyjęli alkohol z lodówki i poustawiali przekąski na stole. Odłożyłam gdzieś
rzeczy i rozejrzałam się po dolnej części domu. Nawet wynajęli DJ-a.
Zawołali
wszystkich do salonu i zebraliśmy się przy stole.
- Teraz
wypijmy za dobrą zabawę i oczywiście, za naszą solenizantkę - wygłosił Justin i
wszyscy wzięli napełnione kubeczki do
rąk.
- Aby mądrze
wkroczyła w świat dorosłości - dodała Maggie.
- I nie piła
alkoholu przed dwudziestym pierwszym rokiem życia - zaśmiał się Shane.
Wszyscy
łącznie ze mną się zaśmiali, po czym na raz wypiliśmy.
- No to
bawimy się! - ktoś krzyknął i nagle światło zgasło, a DJ włączył specjalne
oświetlenie i zaczął grać.
Stałam z tym
kubeczkiem uśmiechając się i patrząc jak inni się cieszą i chcą miło spędzić
czas. Ten wieczór na pewno będzie jednym z najlepszych. Przynajmniej mam taką
nadzieję.
- Co tak
stoisz? - Bethany pociągnęła mnie.
Odłożyliśmy
kubeczki i znalazłyśmy sobie miejsce do tańca. Dołączyła do nas reszta
dziewczyn i zaczęłyśmy poruszać się w grupce. To było dziwne. Ledwo co wypiłyśmy,
a już przyjęłyśmy trochę odważniejszą postawę. Mam na myśli kręcenie biodrami i różne 'sprośne'
tańce. Jednak wszystko robiłyśmy dla zabawy i z uśmiechem, oraz się
wygłupiałyśmy. Przecież też muszę poocierać się o parę lasek, a zwłaszcza Maggie. To
standard. No i tak w ogóle między czasie wypiłyśmy chyba jeszcze po jednym kubeczku. Chyba na pewno.
Tańczyłyśmy tak może przez jeszcze dwie lub trzy piosenki. Później
wyrwałam się i poszłam do kuchni. Justin robił sobie właśnie drinka.
- Zrób mi
też - podeszłam do niego z uśmiechem i oparłam się o blat obok niego.
- Wedle życzenia - zaśmiał się i sięgnął po jeszcze jedną szklankę - Widzę, że
już zaczęłaś się dobrze bawić - zerknął na mnie.
- Mhm, jest
świetnie, szybko się rozkręciłam - zaśmiałam się cicho.
- No właśnie
zauważyłem po twoim tańcu z dziewczynami - był skupiony na robieniu drinka -
Nie ładnie.
- Niby czemu
- wymamrotałam.
- Bo nawet o
mnie się tak nie ocierałaś - powiedział zupełnie poważnie.
- Żałuj - wzruszyłam ramionami i zanuciłam cicho piosenkę, która właśnie leciała.
- Proszę -
podał mi drinka. Przerwałam i wzięłam go. Stuknęliśmy się szklankami - Za udany wieczór.
- Za udany
wieczór - odpowiedziałam i napiłam się.
- I jak? -
skwasił się lekko, a następnie spojrzał na mnie.
- Mmm, mocne
- również to zrobiłam i uśmiechnęłam się - Ale dobre, to tylko pierwszy łyk.
- Jaka
ekspertka w piciu się znalazła - zaśmiał się i napił się jeszcze.
- No
widzisz.
- Nie za
wcześnie zaczynasz?
- Daj
spokój, to dopiero początek, tak na start - mruknęłam - Następnego wypiję
dopiero za jakiś czas.
- Na start? Już wypiłaś przed tym piwo -
oparł się o blat łokciem i po chwili dopił wszystko.
- No i co.
Ponownie
zmierzył mnie wzrokiem. Pewnie czekał aż wypiję. Zrobiłam to i odstawiłam
szklankę. Założyłam kosmyk włosów za ucho i spojrzałam na niego. Podszedł do
mnie i położył dłonie na biodrach. Znowu
ten świdrujący wzrok. Jakby chciał mnie zjeść... albo ostro pieprzyć. Oj,
Ronnie. Już alkohol przestał Ci służyć.
- Teraz ja
Cię porywam do tańca, piękna - wymamrotał do mojego ucha, po czym złapał za
dłoń i pociągnął w stronę salonu.
Uśmiechnęłam
się pod nosem i weszłam z nim do pomieszczenia. Udaliśmy się gdzieś na bok. Justin położył dłonie na mojej talii.
Przyciągnął mnie blisko. Zacisnął lekko palce na moim ciele.
- Mam
nadzieję, że opanuję się przed przeleceniem Cię na środku tego parkietu -
wymamrotał przy moim uchu.
Przeszły
mnie lekkie ciarki. Przesunęłam dłonie z jego torsu na ramiona i uśmiechnęłam
się lekko.
- Myślę, że
już za dużo wypiłeś.
Akurat
zmieniła się piosenka. Rozpoznawałam ją już po początku. Luke jej słuchał. Kid
Ink - Faster. No to szykujmy się na ciekawy taniec.
Objęłam jego
szyję i zaczęłam kołysać ciałem do bitu. Nie wiem, może mi się wydawało, że nie
należał do grzecznych melodii. On zjechał dłońmi na dół moich pleców. Dorównał
mi kroku, a bardziej prowadził mnie. Jak mam wykonywać ruchy. Nie zawsze się
dawałam przyciągnąć bliżej.
Zaczęłam
jedną ręką bawić się końcówkami jego włosów, mając twarz na prawdę blisko jego.
Jednak bardziej patrzyliśmy się na swoje ciała. Ja czasami przymykałam oczy i po
prostu dałam się ponieść. Czuję, że nasze zgranie podczas tańca stało się
lepsze i bardziej tańcem, a nie ocieraniem się o siebie. Jakiś czas temu w
klubie to nie było to samo.
Justin
jechał jedną dłonią jeszcze niżej i ścisnął delikatnie mój pośladek. Zerknęłam
na niego z lekkim uśmiechem.
- Uważaj bo
zaraz dostaniesz.
- Zależy co
- powiedział seksownie.
- Ponętne
uderzenie między kroczem.
- Oj,
słonko. Podoba Ci się to - mówił pewnie.
- A Tobie
się nie spodoba - złapałam za jego rękę i ściągnęłam ją.
Justin
spojrzał na mnie i zaczął napierać na moje ciało, tak, że cofnęłam się do tyłu.
Wpadłam na ścianę. Zamknął mnie w uścisku i patrzył w moje oczy będąc twarzą może z dziesięć centymetrów od mojej.
- Co ty
takiego w sobie masz? - jego wzrok był przeszywający i pewny, ale też z nutką
zastanowienia.
Przełknęłam
ślinę i przygryzłam delikatnie wargę.
- O co ci
chodzi? - powiedziałam cicho.
- Dlaczego
tak na mnie działasz do kurwy nędzy - przymknął oczy i westchnął.
Poczułam
jego oddech na swoich ustach. Pokręcił lekko głową i spojrzał w inne miejsce.
Jedną rękę oparł nad moją głową.
- Chcę żebyś
była szczęśliwa Ronnie, ale ja nie mogę dać tobie tego szczęścia i to mnie
dobija - oparł czoło o ścianę obok mojej głowy.
Nie wiem,
czy się aż tak napił, czy na prawdę to czuje. Nie chcę tylko robić sobie
nadziei więc najlepiej o tym zapomnę i będę bawić się dalej.
Nagle
światło się zapaliło i wyłączyli muzykę. Ludzie się rozeszli, a Justin ode mnie
odsunął. Wszyscy ponownie zaczęli śpiewać piosenkę urodzinową, a do salonu
wkroczył tort, który niosła Maggie z uśmiechem. Również się ucieszyłam i
podeszłam do niej bliżej.
- Pomyśl
życzenie - oznajmiła, kiedy skończyli śpiewać.
Pomyślałam
nad tym chwilę, po czym zdmuchnęłam na raz wszystkie świeczki. Na szczęście nie
było ich osiemnaście. Usłyszałam chwilowe oklaski i przejęłam tort.
- A teraz
zdjęcie! - Bethany ustawiła aparat, a Meg wszystkich obok i za mną.
Ja stałam na
środku z tortem. Za pewne nie byłam w dobrym stanie, ale tylko ładnie się
uśmiechnęłam i usłyszałam dźwięk odliczania. Wszyscy przyjęli jakąś pozę i
aparat zrobił zdjęcie.
Potem
odłożyłam tort i zrobiłam jeszcze parę zdjęć z różnymi osobami. Nie widziałam
ich później. I dobrze. Lepiej dla mnie. Może nie wyszłam aż tak źle.
- Proszę -
Beth podała mi nóż do krojenia tortu.
Dobra, teraz
starałam się pokroić go tak, aby wszystkim starczyło. Jakoś sobie poradziłam.
Ubrudziłam całe dłonie i usta. No i policzki. To przez Maggie. Umazała mnie tym.
Ale ja ją też więc jesteśmy kwita. Postanowiłam więc swój kawałek zjeść rękoma,
a nie widelczykiem. I tak musiałam się umyć.
- Ubrudziłaś
się jeszcze bardziej - zaśmiał się Ian.
- Trudno -
powiedziałam z pełnymi ustami.
Byłam zbyt
zajęta delektowaniem się tym pysznym, kremowym tortem.
Wypiłam
dużo. To znaczy więcej niż zazwyczaj. Więcej niż w ogóle kiedykolwiek wypiłam.
Już koniec. I tak ledwo tańczyłam. Bawiłam się zajebiście dobrze. Widziałam
tylko jak światła migały. Czasami tak, że zastanawiałam się, czy czegoś nie
brałam. To było dziwne. Chodzić umiałam. To znaczy prosto. Nie machało mną, mam
taką nadzieję. Ja pierdole, ale się najebałam. Mogę, to moje urodziny! Tylko
mam nadzieję, że je zapamiętam. Była już pierwsza lub druga w nocy. Tak myślę.
Uh, muszę ochłonąć. Wydostałam się z salonu potrącając przy okazji parę ludzi.
No nic. Każdy na siebie wpadał. Musiałam iść do łazienki. Na dole było tam już
pełno lasek. Zawróciłam się. Złapałam się poręczy i powoli zaczęłam stawiać
kroki na górę. Matko. Jakbym zaraz miała spaść. Te schody są zbyt wielkie.
Okay, znalazłam łazienkę. Zapaliłam światło i podeszłam do umywali. Spojrzałam na
siebie w lustrze i westchnęłam ciężko. Ogarnęłam
trochę makijaż. Przynajmniej tak, że nie byłam rozmazana. Oparłam się o ścianę i
przyłożyłam dłoń do czoła. Na prawdę się nawaliłam.
Justin
Wszedłem na
górę. Nigdzie nie mogłem znaleźć Ronnie, więc chociaż sprawdzę, czy nie
położyła się spać. Słyszałem, że trochę wypiła. Tak myślałem. Na szczęście ja już trochę wytrzeźwiałem. Zauważyłem, że
światło w łazience jest zapalone. Zajrzałem i zobaczyłem jak stoi obok
umywalki. Spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.
- Hej, gdzie
byłeś cały wieczór?
- Tutaj, ale
jak się domyślasz nie w Twoim towarzystwie - podszedłem do niej.
- A czemu? -
wymamrotała zawiedziona.
- Ponieważ
za dobrze się bawiłaś też beze mnie.
- Nie
przesadzaj, mogłeś tańczyć ze mną - zaśmiała się i oparła się o moje ramię.
- Chodź, chyba
już powinnaś się położyć. I tak zaraz koniec imprezy.
- Ale ja nie
chcę - jęknęła.
- Nawaliłaś się, lepiej bądź posłuszna - uśmiechnąłem się i objąłem ją w talii, po czym
zaprowadziłem powoli do pokoju na tym samym piętrze - Chcesz jakieś piżamy?
- Nie potrzebuję
- wymamrotała i zamknęła za nami drzwi. Podeszła do mnie.
Mój wzrok przejechał po jej całym ciele. Oblizałem usta czekając na to co zrobi. Złapała za końce swojej
bluzki i zdjęła ją, po czym odrzuciła na bok. Poprawiła włosy i uśmiechnęła się
do mnie lekko. Odwróciła się tyłem i zdjęła bransoletki, kładąc je na szafkę
obok. Cholera. Czy ona musiała założyć taką seksowną bieliznę, czy nosi ją na
co dzień? Wyglądała dzisiaj pięknie i już taniec z nią mnie podniecił, więc jeśli zacznie się do mnie przystawiać to na prawdę nie wytrzymam.
- Ale
będziesz spał ze mną, co nie? - podeszła z powrotem do mnie - Bo nie chcę spać
sama - uśmiechnęła się.
- Może
jednak dam Tobie tą piżamę, lub jakąś koszulkę? - stukałem nerwowo palcami o
nogę.
Pokręciła
głową. Złapała mnie za koszulkę i przyciągnęła do siebie.
- Pokaż na
co Cię stać, Bieber - szepnęła i przygryzła moją dolną wargę.
Moja silna
wola odpuściła. Tym bardziej, że jednak do końca nie wytrzeźwiałem. Albo wariowałem tak na jej punkcie. Odwróciłem nas i
przyparłem ją do ściany bez namysłu, wpijając się w jej usta. Jej ręce
powędrowały do moich ramion, a jedną dłoń wplotła w moje włosy. Złapałem za jej
udo i lekko uniosłem do góry, a drugą dłoń zacisnąłem na jej biodrze. Wsunąłem
język do jej ust, a ona zaatakowała go swoim. Całowaliśmy się o dziwo bardzo
dokładnie. Poczułem dużą tęsknotę za jej ustami. Jej ciało, którego od początku
pragnąłem. Nie robiłem tego przez około dwa miesiące. Nie chcę wyjść na męską
dziwkę, ale potrzebowałem tego. Zrobić to, ale tylko z nią. Innej nie
pragnąłem.
- Jesteś tak
cholernie seksowna - Wymamrotałem w jej usta między pocałunkiem.
Usłyszałem
tylko cichy jęk. Kurwa. Odsunęła głowę i ściągnęła moją koszulkę. Przejechała dłońmi
po moim torsie patrząc na niego namiętnie. Złapałem za jej uda i podniosłem ją.
Podszedłem do łóżka i położyłem nas, od razu zawisając nad nią. Przyciągnęła
moją twarz i ponownie złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Zacząłem dotykać jej
brzucha. Poczułem, że przeszły ją ciarki.
Miała taką miękką skórę. Nigdy nie odczuwałem takich emocji z inną. Nigdy nie
wczuwałem się emocjonalnie w pocałunek lub dotyk. Tu było inaczej. Odpiąłem
rozporek jej spodni i oderwałem na chwilę usta. Uniosła biodra do góry, aby
było mi łatwiej je ściągnąć. Zrobiłem to. Jej ciało jest takie idealne. Dla mnie
jest idealne. Chce mieć je tylko dla siebie.
- Masz tak
seksownie rozwalone włosy, w nieładzie - uśmiechnęła się.
- A ty cała
jesteś seksowna - szepnąłem i nachyliłem się nad nią.
Od ust
przeszedłem do jej policzka i szczęki. Składałem pocałunki wzdłuż niej.
Przeszedłem do szyi. Zacząłem ją namiętnie całować. Odchyliła głowę, aby dać mi
więcej miejsca. Jej oddech stał się głośniejszy. Zassałem jedno miejsce tak, że powstała tam malinka.
Przeszedłem do obojczyka i zacząłem go delikatnie muskać. Czułem jak jej dłonie
błądzą po moich plecach. Nagle poczułem coś dziwnego. Coś w środku głowy powtarzało
mi, abym nie kontynuował. Abym tego nie robił. Próbowałem wyczuć o co chodzi.
Nie przerywałem delikatnych pocałunków. Po chwili moja twarz znowu wylądowała
nad jej. Popatrzyła na mnie poprzez lekko zmrużone oczy. Piękne oczy. Już wiem,
nie mogę...
- Ronnie,
nie - westchnąłem.
- Co? -
zmarszczyła lekko brwi.
- Za bardzo
Cię szanuję, aby zrobić to z Tobą, kiedy nie myślisz trzeźwo. Jutro będziesz
żałować - ująłem jej policzek i musnąłem lekko jej usta.
- Nie będę,
daj spokój - wymamrotała.
- W tym przypadku
wiem lepiej - odsunąłem się na bok i usiadłem.
Przetarłem
twarz dłońmi i podszedłem do torby ze swoimi rzeczami.
- Dam Tobie
swoją czystą koszulkę. Miałem ją mieć na jutro, ale możesz w niej spać. Poradzę
sobie.
Spojrzałem
na nią. Wstała i przeczesała włosy. Nie wyglądała tylko seksownie. Była piękna.
Jakbym patrzył na dzieło sztuki.
Wzięła ode
mnie koszulkę i założyła ją. Skrzyżowała dłonie na piersi.
- Jesteś beznadziejny, Bieber.
- Połóż się
spać - zignorowałem i pogładziłem ją po ramieniu.
- Ale ty ze
mną. Nie chce sama w nowym miejscu - wybełkotała.
Zdjąłem więc
powoli spodnie i zaprowadziłem ją za rękę do łóżka. Zgasiłem jeszcze światło i
położyłem się obok niej. Przykryłem nas kołdrą i westchnąłem cicho.
- Na twoje
życzenie - wymamrotałem układając się na boku.
- Dzięki Jus
- przysunęła się do mnie.
Jus? Dobrze,
że nie mówi tak do mnie na trzeźwo.
- Nie ma za
co, śpij dobrze - objąłem ją jedną ręką.
- Ale będziemy się jeszcze pieprzyć? - wyszeptała, a ja pokręciłem głową.
- Śpij.
Zamknęła
oczy i dość szybko poszła spać. Patrzyłem raz na nią, a raz za okno i słuchałem
rozmów ludzi z dołu. Muszę się poważnie zastanowić nad swoimi uczuciami. Ten
moment dał mi wiele do zrozumienia, ale wolę zrobić burzę mózgów na trzeźwo.
Odgarnąłem trochę włosów, które opadły Ronnie na twarz i pocałowałam ją w
głowę. Zamknąłem oczy i po prostu spróbowałem zasnąć. Mając w ramionach taką
dziewczynę nic mi więcej nie potrzeba.
____________________
*The 1975 - Robbers